W ciągu zaledwie jednej dekady Afryka zdołała zmienić swój wizerunek z kontynentu tkwiącego w zastoju gospodarczym na prężnie rozwijający się rynek. Dotychczas mianem tygrysów gospodarczych określano kraje południowo-wschodniej Azji. Jednak dynamiczny wzrost ekonomiczny w krajach afrykańskich sprawił, że wielu inwestorów postrzega szanse rozwoju własnych firm właśnie dzięki współpracy z tym kontynentem.
Żywność z Europy
Biznesmeni z Azji, przede wszystkim z Chin, mają duże doświadczenie w prowadzeniu biznesu w warunkach transformacji własnej gospodarki i wykorzystują to we współpracy z partnerami z Afryki. W 2013 r. Unia Europejska i Azja miały taki sam udział w obrotach handlowych Afryki, po 26 proc. Obroty handlowe pomiędzy Afryką a Chinami wynoszą znacznie powyżej 200 mld dol. rocznie. Afryka importuje z Chin przede wszystkim maszyny, pojazdy mechaniczne oraz elektronikę. Kraje UE wciąż dominują w eksporcie żywności, z wyjątkiem ryżu i oleju palmowego. Całkowita wartość importu żywności do Afryki wynosi ponad 50 mld dol. rocznie.
Jak udało się Chinom wyprzedzić tradycyjnych partnerów handlowych państw afrykańskich, takich jak USA, Wielka Brytania, Anglia i Francja? Najważniejszą przyczyną są niskie ceny azjatyckich produktów. W każdym zakątku Afryki można znaleźć wyroby z Chin. Ich jakość jest niekiedy wysoka, częściej niska, ale prawie zawsze cena jest niższa niż importu z Europy. Jednak coraz częściej producenci z Chin podnoszą ceny i konkurują w inny sposób. Na przykład oferują linie kredytowe, co skutecznie zachęca importerów z Afryki.
Znaczący wpływ na wzrost eksportu z Chin miało powstanie tzw. czekoladowego miasta w pobliżu Guangzhou. Od początku lat 90. tworzyli je Nigeryjczycy i Malijczycy, obecnie mieszkają tam biznesmeni ze wszystkich krajów afrykańskich. W „czekoladowym mieście" zorganizowali oni liczne usługi umożliwiające eksport do swoich rodzinnych krajów. Chodzi tu nie tylko o obsługę logistyczną i księgową transakcji, ale przede wszystkim o platformę do kontaktów pomiędzy chińskimi eksporterami i afrykańskimi importerami.
Interesujące jest, że pomimo tak intensywnej współpracy nie udało się biznesmenom z tych dwóch różnych obszarów kulturowych zbudować wysokiego poziomu zaufania. Transakcje w znaczącej części realizowane są za gotówkę wożoną z Afryki, a każdy kontener wysyłany z Azji jest drobiazgowo kontrolowany przez importera. Większość mieszkańców „czekoladowego miasta" nie ma pozwolenia na stały pobyt, co utrudnia im dokonywanie czynności administracyjnych i ewentualne dochodzenie roszczeń.