Oczywiście pojawi się pokusa, by pójść drogą najprostszą, czyli wzrostu zadłużenia państwa.
Ale parafrazując słowa Aleksandra Kwaśniewskiego, trzeba powiedzieć: „rządzie, nie idź tą drogą". To bowiem ścieżka na skróty. W obliczu tak poważnych wyzwań, jak poprawa stanu obronności kraju, państwo nie powinno pożyczać pieniędzy, tylko lepiej gospodarować tym, co ma. Inaczej mówiąc, zabrać się w końcu do poważnych reform. To najlepszy czas, by chociażby ukrócić proceder dotowania przywilejów emerytalnych, także rolników, przez innych podatników.
Teza lansowana przez niektórych polityków o dobrym stanie finansów publicznych jest ułudą. To prawda, że dziura w kasie państwie nie jest już tak duża jak w ostatnich latach, ale przecież rząd wciąż musi zadłużać się na rynku, bo dochodów z podatków nie starcza nawet na podstawowe potrzeby, nie mówiąc o koniecznych inwestycjach.
To prawda, że zabranie pieniędzy z OFE obniżyło dług publiczny poniżej 50 proc. w relacji do PKB. Ale nie po to zdemontowano II filar ubezpieczeń na starość, byśmy teraz zaczęli konsumować te „oszczędności".
Postulat, by zwiększyć wydatki na wojsko poprzez cięcia innych wydatków, nie każdemu może przypaść oczywiście do gustu. Bo gdy konieczność dozbrojenia polskiej armii staje się oczywistością, roszczenia innych grup społecznych wobec państwa rosną. Każdy, patrząc przez pryzmat swoich bieżących interesów, chce coś wyszarpać dla siebie. Interes narodowy schodzi na plan dalszy.