Zwykle gdy gospodarka spowalnia, firmy w pierwszej kolejności tną właśnie pozapłacowe świadczenia. Dobrze to było widać jeszcze kilkadziesiąt miesięcy temu, gdy jeden po drugim zamykały się lokalne klubu fitness, bo firmy niechętnie fundowały pracownikom zajęcia sportowe. I odwrotnie, gdy gospodarka przyspiesza, biznesu chętniej sięgają po różnego rodzaju benefity.

Ale bardzo ważne jest, że pracodawcy także "chcą" dbać o swoich ludzi. Pracownik dobry i zmotywowany to dla nich największy skarb. Pracownicy nie są przecież zbędnym balastem, który w dodatku dużo kosztuje, ale jednym z najważniejszych źródeł rozwoju firmy. W Polsce także coraz częściej pracownicy są traktowani jako niezbędny kapitał, w który warto zainwestować. I co ważne, nie tylko w takich sektorach, gdzie poszukuje się wysokiej klasy specjalistów (np. IT, nowoczesne usługi dla biznesu, itp), ale też w branżach bardziej otwartych – logistyce, transporcie, a nawet handlu.

Oczywiście firmy nie robią tego z czystej filantropi czy chęci budowania swojego pozytywnego wizerunku. Takie inwestycje przynoszą im wymierne korzyści w postaci pracowników bardziej efektywnych (rzadziej korzystających ze zwolnień lekarskich, w lepszej kondycji fizycznej) czy bardziej wydajnych (np. służbowy telefon i auto to pracownik zawsze dostępny). Dlatego pracownicy mogą zastanawiać, co lepsze: karnet na basen i obiad "za złotówkę", czy wyższa pensja. Możliwe, że mając możliwość wyboru, wybieralibyśmy najczęściej więcej pieniędzy w kieszeni.

Takiego wyboru zwykle jednak nie mamy, warto za to pamiętać, że w trudnych czasach łatwiej nam byłoby "pożegnać" się z dodatkowego ubezpieczeniem zdrowotnym czy wypasionym laptopem niż pogodzić się z obniżką pensji. To samo dotyczy przedsiębiorców: w razie konieczności łatwiej ciąć wydatki na służbowe auta niż na płace czy redukować zatrudnienie.