Po zapoznaniu się z prezentowanymi ofertami klienci samodzielnie decydowali o wyborze kredytu waloryzowanego kursem franka szwajcarskiego. Klienci przy wyborze odpowiedniej oferty byli informowani o ryzyku związanym z kredytem w walucie obcej. Na potwierdzenie tych okoliczności klienci podpisywali stosowane oświadczenia, w których wyraźnie deklarowali, iż są świadomi, że niekorzystna zmiana kursu waluty spowoduje wzrost comiesięcznych rat spłaty kredytu i wzrost całego zadłużenia. Niezależne od mBanku czynniki rynkowe doprowadziły do wzrostu wartości franka szwajcarskiego, powodując również wzrost rat kredytu.
Kwestionowana klauzula zmiennego oprocentowania zawarta w umowach z klientami mBanku w chwili jej formułowania nie była sprzeczna z obowiązującą wówczas prawem oraz orzecznictwem. Ponadto, spełniała standardy dotyczące sposobu formułowania postanowień umownych i w tamtym czasie była powszechnie stosowana na rynku.
Klauzula zmiennego oprocentowania wskazuje na możliwość zmiany oprocentowania w przypadku zmiany wartości określonych czynników finansowych charakteryzujących rynek danej waluty. Z kolei zmiana ta jest wynikiem funkcjonowania skomplikowanego rynku finansowego i nie jest, jak wynikałoby to z dotychczasowych wyroków sądów, wyłącznie zależna od unilateralnych decyzji mBanku.
mBank podejmował próby porozumienia zarówno z organizatorami grupy niezadowolonych klientów, jak i z kancelarią reprezentującą Miejskiego Rzecznika Konsumentów w Warszawie, który formalnie wniósł pozew na rzecz członków grupy. Podejmując te próby, również w trakcie postępowania sądowego, liczyliśmy na znalezienie wspólnej płaszczyzny porozumienia na bazie modelu finansowania wypracowanego przez bank a opisanego wyżej.
Stawka LIBOR nie odzwierciedlała realnych koszów.
Niezależnie od „szerokiej" interpretacji zmienności klauzuli oprocentowania stosowanej przez bank, bank traktował stawkę LIBOR jako główny czynnik wpływający na sposób zarządzania stosowaną wobec klientów klauzulą oprocentowania. Wskaźnik LIBOR odzwierciedla stan widzenia rynku na określoną godzinę danego dnia przez główne banki londyńskie. Stawka LIBOR jest określana nie w oparciu o realnie przeprowadzone transakcje finansowe, ale o przewidywania banków co do własnych kosztów pozyskania funduszy od innych banków działających na rynku. Wskaźnik LIBOR 3M dla franka, podobnie jak dla innych głównych walut jest ustalany codziennie o godzinie 11.00.
Procedura obliczania stawki LIBOR jest bardzo prosta. Każdego ranka 16 banków kwotuje, czyli podaje procent, po którym w ich ocenie są w stanie pożyczać pieniądze innym bankom na określony czas i w określonej walucie. Następnie otrzymane z banków dane wpisywane są do specjalnego programu, który oblicza górną i dolną granicę, a następnie podaje średnią wartość owego procenta, która daje wysokość stawki LIBOR w określonym dniu.
Mechanizm określania wskaźnika LIBOR 3M CHF w normalnych warunkach powinien być prawidłowy i adekwatny do wszelkich zachodzących zmian na rynku a procent, po którym banki oczekują, że będą zdolne pożyczyć pieniądze od swoich bankowych partnerów, powinien prawidłowo odzwierciedlać aktualny stan dynamiki rynku międzybankowego. Należy zwrócić raz jeszcze uwagę i przypomnieć, że stawka ta nie jest ustalana na podstawie rzeczywistych transakcji lecz oceny kluczowych banków co do warunków na jakich wzajemnie gotowe byłyby sobie udostępniać fundusze w danej walucie na określony okres.
Natomiast, w sytuacji, gdy na tym rynku zachodzą zdarzenia nieoczekiwane i wcześniej niebrane pod uwagę a postrzegane wzajemne ryzyko jest dużo większe od normalnego i oczekiwanego, opisany mechanizm przestaje funkcjonować prawidłowo, niewłaściwie reagując na wszelkie anomalia i zmiany.
Właśnie w odniesieniu do stawki LIBOR ów mechanizm załamał się wraz z nadejściem kryzysu finansowego, po upadku Lehman Brothers 15 września 2008 roku, gdy efektywny rynek międzybankowy prawie zamarł a banki zaczęły „zgadywać" wysokość kosztów własnych pozyskiwania funduszy. Oficjalnie kwotowany LIBOR stał się stawką teoretyczną i niedoszacowaną, przez co przestał odzwierciedlać realną sytuację występującą na rynku. Spowodowało to, że wskaźnik LIBOR przestał być w tamtym okresie faktyczną ceną pozyskania pieniądza a rzeczywiste koszty pozyskania funduszy we frankach stały się – zwłaszcza dla banków z krajów takich jak Polska- znacznie wyższe.
Kluczową przyczyną niedoszacowania wskaźnika LIBOR i utraty przez niego roli adekwatnego miernika wartości pieniądza było manipulowanie stopą LIBOR przez banki w Europie i USA w latach 2006 – 2010. Tę kwestię sygnalizowano w publicznych dyskusjach już w początkach 2008 roku kiedy to Wall Street Journal w artykułach z 18 kwietnia i 29 maja sygnalizował nieprawidłowości w sposobie ustalania podstawowych stóp procentowych dla kluczowych walut świata. Jak się okazało londyńscy bankowcy wpływali na wysokość wskaźnika LIBOR poprzez kwotowanie nieprawidłowych, zaniżonych wartości, na podstawie których ustalana jest stawka LIBOR. Czynili to m.in. po to by realizować wyższe zyski z realnych transakcji rynkowych, dla których stawka LIBOR miała referencyjny charakter w wycenach. Stąd, poprzez sztuczne wpływanie na jej wysokość, stawka LIBOR nie stanowiła w tamtym czasie realnego odzwierciedlenia wartości pieniądza na rynku międzybankowym. Właśnie takiej sytuacji, na przełomie 2008 i 2009 roku oraz w jego trakcie doświadczał mBank i w okolicznościach tamtego czasu próbował, w dobrej wierze ale w skrajnie niestabilnych warunkach zarządzać poziomem stopy procentowej dla portfela kredytów hipotecznych we franku szwajcarskim. Należy przypomnieć, że czołowe banki, w tym uczestniczące w panelu banków określających poziom tego indeksu dla szwajcarskiej waluty i będące głównymi jej podawcami na rynek, UBS i Credit Suisse, zostały ukarane setkami milionów kary za stosowanie takich praktyk m.in. przez regulatorów szwajcarskich w 2012 roku.
( UBS Fined $1.5 Billion by Regulators for Rigging Libor)
http://www.bloomberg.com/news/articles/2012-12-19/ubs-fined-1-4-billion-swiss-francs-for-manipulating-libor-rate)
( EU fines JPMorgan, UBS, Credit Suisse for taking part in cartels
http://www.reuters.com/article/2014/10/21/us-libor-banks-fine-eu-idUSKCN0IA18120141021)
Nie miała miejsca rażąca dysproporcja w sytuacji stron.
W moim przekonaniu działania mBanku w oparciu o klauzulę zmiennego oprocentowania nie doprowadziły do naruszenia interesów konsumentów. Stosowna przez bank klauzula nie wprowadzała rażącej dysproporcji między sytuacją konsumentów a mBanku. Nieobniżanie oprocentowania przez mBank w spornym okresie od dnia 1 stycznia 2009 roku do dnia 28 lutego 2010 roku było uzasadnione istotnie zwiększonym kosztem pozyskiwania obcej waluty na rynku międzybankowym w tym czasie a także skrajnymi warunkami niepewności na rynkach. Wynikało to przede wszystkim z faktu, że wskaźnik LIBOR 3M CHF przestał odzwierciedlać koszt pozyskiwania finansowania we franku szwajcarskim a dostępność tych funduszy została istotnie ograniczona. W realiach tamtego okresu bez wsparcia głównego akcjonariusza mBanku –niemieckiego Commerzbanku możliwości refinansowania franków były bardzo ograniczone i istotnie droższe niż można było przewidywać i uzyskiwać przed 15-ym września 2008 roku.
Jest prawdą, że spadek wartości LIBOR-u nie doprowadził do proporcjonalnego obniżenia oprocentowania, tak jak domagają się tego klienci, którzy złożyli powództwo. Wynikało to z faktu, że wzrostowi uległy inne parametry uwzględniane przy określeniu wartości oprocentowania. Nie mogło więc ono zostać obniżone, tak jak podnoszą konsumenci, liniowo w ślad za spadkiem wartości LIBOR-u.
Zmiana wysokości oprocentowania dokonywana przez mBank była zdeterminowana zmianami rynkowymi, które znalazły odzwierciedlenie w rynkowych parametrach finansowych. Nie doszło zatem, naszym zdaniem do nadużycia stosunku równości pomiędzy stronami, a tym samym rażącego naruszenia interesów konsumentów
Abuzywność - nowe zaklęcie.
W trakcie trwania procesu, ponad dwa lata po wniesieniu pozwu, w styczniu 2013 roku został on istotnie zmodyfikowany. Strona powodowa alternatywnie, obok dotychczasowego wniosku o ustalenie, iż bank niewłaściwe wykonywał umowę kredytową, gdyż strony rzekomo umówiły się, iż oprocentowanie kredytu było oparte wyłącznie o stawkę referencyjną LIBOR plus marża, co nie znajdowało w żaden sposób odzwierciedlenia w treści zapisu, zaczął podnosić kwestię abuzywności przedmiotowej klauzuli i jej niewiążącego dla stron umowy charakteru. Należy przypuszczać, że jedną z przyczyn było uświadomienie sobie przez powoda, że wobec masowych kar nałożonych na czołowe banki panelu ustalającego stawkę LIBOR argumentacja zmierzająca do podważenia staranności mBanku w wykonywanie umów zawartych z konsumentami i pobieraniu zawyżonego oprocentowania odnoszonego do stawki LIBOR, co było istotą stawianych bankowi zarzutów, będzie trudna do obrony.
Skierowało to postepowanie sądowe w tym jego część dowodową na pole całkowicie wyobcowane z analizy możliwości finansowania kredytów hipotecznych przez polskie banki i rzetelności mBanku w traktowaniu klientów w obszar dogmatycznej analizy prawniczej treści słów i zapisu klauzuli oprocentowania. Sądy obu instancji w tych okolicznościach skupiły się na kwestii abuzywności przedmiotowej klauzuli nie dopuszczając do zbadania jakimi czynnikami kierował się bank dokonując zmian oprocentowania oraz czy robił to zgodnie z umową. Zdajemy sobie sprawę, że dla sądów było to łatwiejsze zadanie ale trudno nam się zgodzić, niezależnie od argumentów proceduralno-prawnych, z wyborem tego kierunku orzecznictwa. Całkowite zignorowanie argumentów banku uwzględniających dane ekonomiczne i finansowe, a także wyliczenia potwierdzające prawidłowość ustalania wysokości oprocentowania wobec klientów kredytowych mBanku jak również składanych przez bank wniosków dowodowych nie pomaga w kształtowaniu stosunków umownych z uwzględnieniem realiów gospodarczych, w których tylko dzięki pośrednictwu banków klienci zyskali dostęp do obiektywnie tańszego, choć niewątpliwie obciążonego dodatkowymi ryzykami kredytu.
Sądy obu instancji oparły się jedynie na brzmieniu spornej klauzuli i zupełnie pominęły fakt, że dla ustalenia odpowiedzialności odszkodowawczej mBanku konieczne było wystąpienie wszystkich kodeksowych przesłanek , które w niniejszej sprawie nie zostały spełnione. W sprawie m.in. nie zbadano czy faktycznie doszło do rażącego naruszenia interesów konsumentów i czy zmiany oprocentowania dokonywane przez mBank były zgodne z przesłankami określonymi w umowie kredytowej.
Samo „niejasne", jak je ocenił Sąd, sformułowanie klauzuli zmiennego oprocentowania nie jest wystarczającą przesłanką do przyjęcia, iż doszło do rażącego naruszenia interesów konsumentów. Nie wystarcza także do przypisania mBankowi odpowiedzialności odszkodowawczej, jak również nie może stanowić podstawy do przyjęcia, iż doszło do bezpodstawnego wzbogacenia po stronie Banku.
Wyrok, który nikomu nie pomaga.
Ponadto, Sąd Apelacyjny w Łodzi, tak jak wcześniej Sąd Okręgowy, zarzucający mBankowi nienależyte wykonywanie umów kredytowych, nie wskazały, jak konkretnie powinny być one wykonywane. Postępowania przeprowadzone w niniejszej sprawie w dwóch instancjach, żadnemu z jego uczestników nie dały odpowiedzi na pytanie, co należałoby zrobić, aby poprawnie wykonać umowę, nie narażając się na zarzut rażącego naruszenia interesów konsumentów. Ta sytuacja dodatkowo skomplikowała sytuację skarżących kredytobiorców gdyż wobec niejasności końcowego wyroku w tej kwestii bank został „sparaliżowany" sugestią stosowania stałej stopy na następne dwadzieścia lat natomiast klienci przejściowo, do czasu gwałtownej obniżki stawki LIBOR uwierzyli, że rozstrzygnięcie jest dla nich korzystne. Utrudniło to poszukiwanie porozumienia, o które bank intensywnie zabiegał również z pośrednictwem Przewodniczącego KNF. Prawdopodobnie dzisiaj, w okolicznościach, w których stawka LIBOR jest ujemna przyjęcie propozycji banku sprzed kilku lat dawałoby klientom oprocentowanie o połowę niższe niż „sugerowana" w uzasadnieniu wyroku sądowego „zamrożona" stopa procentowa z daty zawarcia umowy. Ta sytuacja czytelnie wskazuje z jaką ostrożnością a jednocześnie rynkową inteligencją należy podchodzić do kwestii funkcjonowania długoterminowych umów i możliwości ich dostosowania do realiów rynkowych. W tych okolicznościach modne dzisiaj i pozbawione głębszego przemyślenia oraz dojrzałego orzecznictwa epatowanie abuzywnością umów okazuje się w realiach zmienności parametrów rynkowych, zwłaszcza w sytuacji, w której skazani jesteśmy na sięganie po długoterminowe oszczędności z innych krajów, nie tylko nie dostosowane do realiów bankowego biznesu ale co gorzej, zgubne dla możliwości sięgania po te fundusze.
W naszym przekonaniu oba sądy (okręgowy i apelacyjny) dokonały nieuprawnionej kontroli abstrakcyjnej postanowienia umownego w oderwaniu od okoliczności i realiów zawierania i wykonywania umów. Prawo do dokonywania kontroli abstrakcyjnej przysługuje jedynie Sądowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Warszawie. W niniejszej sprawie Sąd powinien dokonać kontroli indywidualnej, uwzględniającej wszelkie okoliczności indywidualizujące dotyczące zawarcia i wykonywania umów.
Szanując co do zasady orzeczenie Sądu Apelacyjnego, oceniamy je jako nieprawidłowe i w konsekwencji skorzystaliśmy z prawa do wniesienia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego. Warto przy tym nadmienić, iż postanowieniem z dnia 07 października 2014 roku Sąd Apelacyjny w Łodzi wstrzymał skuteczność wyroku Sądu Okręgowego do czasu rozpoznania skargi kasacyjnej mBanku.
Należy również podkreślić, iż orzeczenie Sądu Apelacyjnego w Łodzi nie jest jedynym, jakie zapadło w sprawie klauzuli zmiennego oprocentowania. Sprawy te były rozpatrywane przez różne sądy, a zapadłe prawomocne rozstrzygnięcia nie są jednolite. Przykładowo, w 2013 r. sąd drugiej instancji w Warszawie wydał wyrok, w którym oddalił pozew klienta mBanku przyjmując, iż nie wykazano, aby przedmiotowa klauzula naruszała rażąco interesy konsumentów, gdyż można o tym mówić dopiero w sytuacji, gdy dochodzi do istotnej i nieusprawiedliwionej dysproporcji praw i obowiązków na niekorzyść konsumenta. Naruszenie to powinno być niewątpliwe, bezsporne i nacechowane znacznym ujemnym ładunkiem, co zdaniem sądu nie miało miejsca.
Jak wydaje się wynikać z uzasadnienia wyroków obu Sądów, konsumentów nie wiąże jedynie klauzula mówiąca o sposobie ustalania oprocentowania, a więc o czynnikach, od których ono zależy. Nie wpływa to natomiast na rodzaj oprocentowania określonego w umowie, która w tym zakresie, wydaje się, że pozostaje wiążąca dla obu stron, choć i ta interpretacja wyroku zdaje się być kwestionowana przez reprezentantów strony konsumenckiej. Co do zasady bankowi trudno byłoby akceptować sytuację, w której niejako „narzuca" mu się inny rodzaj oprocentowania niż pierwotnie zakładany, zwłaszcza wobec umów zawieranych na okresy wieloletnie.
Co dalej?
Przyjęcie przez sądy obu instancji kwestii niedozwoloności wybranych postanowień skomplikowanej umowy za istotę przedmiotu sporu, pominięcie kwestii sposobu wykonywania umowy przez bank oraz wyrokowanie bez przeprowadzenia pełnego postepowania dowodowego, które pozwoliłoby sądowi lepiej zrozumieć uwarunkowania banku w oferowaniu produktu o perspektywie kilkudziesięcioletniego związku klienta i banku może mieć daleko idące konsekwencje dla sposobu kształtowania się stosunków klientowskich w polskiej bankowości. Miałoby też trwałe skutki dla możliwości i chęci pozyskiwania środków z międzynarodowych rynków finansowych przez polskie banki. W praktyce, ewentualne podtrzymanie tej linii orzeczniczej będzie miało istotnie negatywny skutek dla zdolności sięgania przez polskie banki po długoterminowe finansowanie z rynku międzynarodowego. Polska, jako kraj skazany w przewidywalnej perspektywie na import kapitału może znaleźć się w sytuacji niezdolności pozyskiwania środków ze względu na trudności polskich banków do bezpiecznego sięgania po środki z rynków finansowych i problemów zarządzania ich bilansami w dłuższej perspektywie.
Na koniec należy wskazać, iż niezależnie od stanowiska mBanku co do prawidłowości stosowanych w przeszłości zapisów umów kredytowych, mBank cały czas jest otwarty na polubowne zakończenie sporu. mBank nie raz już kierował do klientów oferty przejścia na klauzulę oprocentowania opartą na stawce LIBOR, oferując korzystną wysokość marży. Oferta ta jest cały czas aktualna.
1. "Bankers Cast Doubt On Key Rate Amid Crisis" – Wall Street Journal, 16 April 2008
"Study Casts Doubt on Key Rate"
WSJ Analysis Suggests Banks May Have Reported Flawed Interest Data for Libor – Wall Street Journal, 29 Maj 2008.
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji
O co idzie spór
Przedmiotem sporu jest stosowana przez mBank klauzula ustalania wysokości zmiennego oprocentowania w zawieranych w latach 2004–2006 umowach o kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich. Stanowiła ona, że „zmiana wysokości oprocentowania kredytu może nastąpić w przypadku zmiany stopy referencyjnej określonej dla danej waluty oraz zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego w kraju (lub krajów zrzeszonych w Unii Europejskiej), którego waluta jest podstawą waloryzacji".
Sąd pierwszej instancji uznał powyższą klauzulę za „niedozwolone postanowienie umowne w rozumieniu art. 385 §1 k.c." i w konsekwencji przyjął odpowiedzialność odszkodowawczą banku z tytułu jej stosowania. W uzasadnieniu sąd stwierdził, że klauzula dotycząca zmiany oprocentowania kredytu nie wiąże członków grupy, co eliminuje ją z treści umowy kredytu przy jednoczesnym obowiązywaniu pozostałych elementów umowy, w tym postanowienia określającego wysokość oprocentowania na dzień zawarcia umowy. Sąd oddalił wnioski Banku o dopuszczenie dowodów w postaci opinii biegłego m.in. na okoliczność:
> mechanizmu i sposobu pozyskiwania przez polskie banki środków na sfinansowanie akcji kredytowych we franku szwajcarskim,
> czynników wpływających na wysokość oprocentowania kredytów hipotecznych,
> wpływu parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego na wysokość oprocentowania kredytów.
Podsumowując, można powiedzieć, że dla sądu kluczowym aspektem sprawy był brak precyzyjnego algorytmu określającego wysokość zmian oprocentowania. Sąd nie uznał za ważne i celowe zbadania, czy decyzje mBanku ustalające zmieniające się oprocentowanie były uzasadnione sytuacją rynkową, ani czy kredytobiorcy faktycznie ponieśli szkody z tego tytułu.
Sąd Apelacyjny w Łodzi oddalił apelację banku od wyroku sądu pierwszej instancji.
30 kwietnia SN rozpatrzy kasację wniesioną przez mBank.