Rz: Czy Unii Europejskiej kiedykolwiek uda się dogonić liderów innowacji, czyli takie kraje jak USA i Japonię?
To pytania, z którymi musimy się mierzyć każdego dnia. Oczywiście gonimy pod względem innowacyjności światowych liderów. Przypomina to bieg po bieżni, gdzie cały czas musimy oglądać się za siebie i obserwować, gdzie są nasi konkurenci i w którym miejscu my jesteśmy. Jeśli chodzi o twarde liczby, to w Europie inwestujemy około 2 proc. PKB w badania i rozwój, w USA inwestycje sięgają 2,7 proc. PKB. Jeżeli poszukamy przyczyn tej różnicy, to zobaczymy, że wcale nie wynika ona z poziomu realizacji inwestycji publicznych, tylko prywatnych. Dlatego my, jako UE, powinniśmy się zastanowić, dlaczego nasi inwestorzy prywatni nie są skłonni inwestować w badania i rozwój w takim stopniu jak inwestorzy w USA i dlaczego nasi przedsiębiorcy nie widzą wartości w tego typu inwestycjach.
Zna pan już odpowiedź na te pytania?
Moim zdaniem przyczyną tego, że u nas trudniej czy mniej inwestuje się w badania, jest fakt, że UE w dalszym ciągu jest bardzo rozdrobniona. Mamy 28 rożnych systemów prawnych, różnych systemów sądowych, różnych rynków pracy, rynków dla produktów i usług. Istnieje więc wiele niewidzialnych barier i naszym zadaniem jest te bariery obniżać. Aby skutecznie to robić, potrzebujemy czegoś, co ja nazywam warunkami ramowymi albo reformami strukturalnymi. Są to działania, które umożliwiają usunięcie lub przynajmniej zmniejszenie tych barier, by firmy mogły bez obawy inwestować w badania i rozwój. Dziś globalni przedsiębiorcy, którzy zastanawiają się nad wyborem najlepszego miejsca dla swoich inwestycji, często decydują się na lokowanie projektów w innych częściach świata, ponieważ w UE mają do czynienia ze zbyt dużą liczbą niewidzialnych barier.
Które z nich należałoby usunąć w pierwszej kolejności?