Kandydaci obiecują, co mogą, a później starają się jak mogą tego nie realizować. Dwie obietnice mocno zapadły mi w pamięć. Wprowadzenia jednej się boję. Drugą chciałbym zobaczyć zrealizowaną.
Obydwie obietnice pochodzą od Andrzeja Dudy, bo ten w obietnicach gospodarczych zdecydowanie wyprzedził Bronisława Komorowskiego. Złośliwi mówią, że ich realizacja kosztowałaby 200 miliardów złotych. Stawiam, że i tak się nie dowiemy, czy to prawda. I wcale nie chodzi mi tu o ewentualną kwestię wybrania bądź też niewybrania wspomnianego kandydata, ale o zasadę, że obietnice wyborcze raczej pozostają obietnicami. Pierwsza z nich – ta, której się boję – dotyczy właścicieli kredytów we frankach szwajcarskich. Według Andrzeja Dudy powinni mieć oni możliwość ich przewalutowania po kursie zaciągnięcia zobowiązania. Przy takim prezydencie nic tylko w ciemno brać kredyty walutowe albo decydować się na inne ryzykowne produkty rynku finansowego. Ile banki musiałby na to wyłożyć? 20, 30, a może 40 miliardów złotych?
Wiem, że za chwilę odezwą się głosy, że bronię tych, którzy na nas zarabiają, że bronię bogaczy itd., itp. Chodzi mi jednak o coś innego. Załóżmy na chwilę, że banki na to stać, że nic im się nie stanie i że nie podniosą nam za to opłat za karty, konta, kredyty... Frankowcy dostają to, czego chcieli, mają kredyt w złotych, wartość zobowiązania spada, jest pięknie i przyjemnie. Mija cztery, pięć lat – polska gospodarka rozwija się niespodziewanie szybko, stopy procentowe idą mocno w górę, np. do 5–7 proc. I co wtedy? Rata kredytu znacząco im rośnie. Tak znacząco, że znowu nie są w stanie jej spłacać. W tym czasie złoty mocno zyskuje na wartości, bo gospodarka jest silna, i za franka płacimy 2,50.
I co wtedy? Przychodzi następny kandydat w kolejnych wyborach i mówi, że banki mają wziąć na siebie różnicę wynikającą ze wzrostu stóp procentowych? A poza tym, dlaczego ogromna większość posiadaczy kredytów hipotecznych – tych w złotych - nie domaga się od kandydatów właśnie takich obietnic? Dlaczego ci złotowi sami mają brać na swoje barki ryzyko wzrostu stóp i tym samym wzrostu raty? Nie będę tego rozwijał. Niech każdy sam sobie odpowie.
Druga obietnica dotyczy kwoty wolnej od podatku. To, że jest dziś skandalicznie niska, wiadomo od dawna. Trzeba ją podnieść. Ale należy to zrobić z głową. Może tylko najsłabiej zarabiającej grupie? Podniesienie jej wszystkim będzie bardzo ciężkie dla budżetu.