Kłamstwa i prawdy o wieku emerytalnym

„Precz z pracą do śmierci!". Pod takim właśnie hasłem przemawiają jednym głosem związki zawodowe, pod takim hasłem podpisuje się przygniatająca większość Polaków, takie hasło poparł prezydent elekt, deklarując chęć ponownego obniżenia wieku emerytalnego.

Publikacja: 04.06.2015 21:00

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Przeciwnego zdania jest garstka nudnych ekonomistów, których nietrudno przegłosować.

Jak to jest z wiekiem emerytalnym, koniecznością jego zmian i niewyobrażalną pracą „do śmierci"? Jest to mieszanina kłamstwa i prawdy. Kłamstwa dlatego, że przesunięcie wieku emerytalnego do 67 lat nie oznacza wcale pracy do śmierci. Obecnie Polak, który dożył tego wieku, ma przed sobą kilkanaście lat życia (Polka około 20). To właśnie wydłużająca się przeciętna długość życia (tylko w ciągu ostatnich 20 lat – o trzy lata) powoduje, że z systemem emerytalnym trzeba coś zrobić – albo Polacy muszą się pogodzić z dłuższą pracą, albo z jeszcze niższymi emeryturami.

Przypomnę też, że ów wymarzony wiek emerytalny 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn ustalono wiek temu, kiedy ludzie żyli o 20 lat krócej niż dziś, a cały system dawało się utrzymać do tej pory w jako takim stanie (tzn. bez drastycznego spadku relacji emerytur do płac) tylko dlatego, że przez całe dziesięciolecia liczba pracowników rosła szybciej niż liczba emerytów. W pewnym sensie była to więc piramida finansowa: coraz więcej ludzi wpłacało do puli. Teraz jest i będzie odwrotnie – sorry, taką mamy demografię.

Jednocześnie w protestach jest spore ziarno prawdy. Nie chodzi przecież o to, by ludzie nie dostawali przed 67. rokiem życia emerytur, ale o to, by dłużej pracowali! Innymi słowy, by była dla nich praca. Koronnym argumentem związków zawodowych przeciw przesuwaniu wieku przechodzenia na emeryturę jest to, że może nie być dla nich pracy. Jest to prawda na dzień dzisiejszy – mamy wciąż w Polsce spore bezrobocie, choć specjaliści od rynku pracy twierdzą, że jego znaczna część ma charakter strukturalny – nie tyle nie ma dla wszystkich pracy, ile raczej pewna część szukających pracy nie ma odpowiednich kwalifikacji i dlatego pracy znaleźć nie może.

Nie ma też jednak wątpliwości, że przy lepiej działającej edukacji, sprawniejszym pośrednictwie pracy, większej dbałości o to, by wzrost gospodarczy przekładał się na miejsca pracy (w Skandynawii nazywa się to polityką „flexicurity"), bezrobocie w Polsce mogłoby być znacznie niższe. Zwłaszcza że liczba Polaków w wieku produkcyjnym będzie w najbliższych dekadach spadała (nawet jeśli uda się powstrzymać falę emigracyjną) – a to szybko może zmienić nas w kraj niedoboru rąk do pracy.

Dwie prawdziwe informacje o zmianach wieku emerytalnego są takie. Po pierwsze, można go nie podwyższać (albo i cofnąć już wprowadzoną podwyżkę) – ale ceną będzie jeszcze większy, drastyczny spadek relacji emerytur do płac. Po drugie, zmiany wieku emerytalnego mają sens tylko wtedy, kiedy towarzyszą im takie reformy rynku pracy, które prowadzą do radykalnego spadku bezrobocia. Ale o tych wszystkich sprawach mało kto ma w Polsce ochotę mówić. Ważne jest tylko: 67 czy 65?

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Opinie Ekonomiczne
Hubert A. Janiszewski: Dlaczego w Sejmie widać puste ławki
Opinie Ekonomiczne
Jak rozwiązać problem jawności wynagrodzeń? Odpowiedź można znaleźć w... Biblii
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Następne cięcie stóp procentowych najwcześniej we wrześniu?
Opinie Ekonomiczne
Pensje Polaków dogoniły zarobki Brytyjczyków. O czym to świadczy?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: To nie są wybory prezydenckie