Bo chociaż przez ostatnie lata przychody przedsiębiorstw znacznie wzrosły, to odprowadzany przez nie podatek praktycznie stoi w miejscu. A w relacji do PKB nawet spada.
Przyczyna takiej sytuacji jest mniej więcej zdiagnozowana – firmy mają naturalną skłonność do unikania podatków i zrobią wiele, wykorzystają każdą okazję i szczelinę w systemie, by zapłacić mniej, a nawet nie zapłacić wcale. W sumie, jak wynika z różnych szacunków, taka polityka kosztuje polski budżet nawet do 40 mld zł rocznie (to tzw. luka w podatku CIT). Oczywiście państwo w obliczu takich strat nie może przejść obojętnie. Pytanie najważniejsze – jaka będzie jego reakcja?
Można wobec firm użyć ciężkiej artylerii – całego arsenału restrykcyjnego prawa i bezwzględnych kontroli. Ale można też zastosować strategię bardziej wyrafinowaną, czyli zachęcać przedsiębiorców do dobrowolnego płacenia podatków w Polsce. Nie jest to oczywiście łatwe rozwiązanie, wymaga finezji w konstruowaniu prawa podatkowego, ale i w podejściu do podatników. Finezji, bo wprowadzając różne zachęty, można np. narazić się na zarzut Brukseli o stosowanie praktyk nieuczciwej konkurencji podatkowej. Taka wyrafinowana polityka może jednak przynieść nadspodziewane zyski – możemy zjeść ciastko i nadal mieć ciastko. To znaczy – i osiągnąć większe wpływy budżetowe, i nie zabić firm nadmiernym fiskalizmem.
Czy obecny rząd będzie prowadził taką politykę? Na pewno nie jest to dla poszczególnych ministrów kwestia zupełnie obca. Dotychczas jednak podejmowane inicjatywy daleko odbiegają od ideału. Wraca np. pomysł generalnej klauzuli unikania opodatkowania, która w rękach polskiego fiskusa może zamienić się w uniwersalny wytrych do kasy przedsiębiorstw. Z kolei próba dodatkowej daniny na zagraniczne hipermarkety zakończyła się na razie propozycją dobijającą polski handel. Resort finansów ma ogromny potencjał, by wspierać firmy w płaceniu podatków, tylko niech go wykorzysta z głową.