Warto czekać

Ukraińcy liczą, że sąd w Sztokholmie zasądzi na ich rzecz 50 miliardów dolarów od Gazpromu. Choć brzmi to fantastycznie, coś jest na rzeczy.

Publikacja: 03.05.2016 13:32

Warto czekać

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Gazprom i Naftogaz pozwały się już dawno, a przez dwa lata od złożenia papierów w sztokholmskim trybunale suma roszczeń po obu stronach rosła aż sięgnęła ponad 30 mld dol. Przy czym Gazprom od początku był bardziej pazerny.

Teraz, kiedy na jesieni mają ruszyć pierwsze przesłuchania, Rosjanie robią wszystko, by je opóźnić. Przesyłają nowe wnioski, papiery itp. Zdaniem Jurija Witrenki dyrektora ds. rozwoju biznesu w Naftogazie, ma to świadczyć, że zdają już sobie sprawę, iż racja jest po stronie Ukrainy, a proces przegrany.

Jeżeli więc sąd nie ulegnie żadnym naciskom z zewnątrz, to Kijów może sprawę wygrać, a Gazprom zapłacić rekordowo - 50 mld dol.., w tym 30 mld dol. to roszczenie, plus ok. 20 mld dol. odsetki, niesłuszne nadpłaty w minionych lat itp. Pytanie tylko, czy nawet jeżeli Gazprom przegra, to wykona wyrok czyli rzeczywiście zapłaci?

Moskwa nie raz już pokazała, że jak uzna, iż jej coś nie leży, to po prostu nie będzie nic płacić. Tak jest w wypadku wyroku sądu w Hadze z 2014 r, który zasądziła na rzecz byłych akcjonariuszy Jukosu 50 mld dol. od rosyjskiego państwa. I co? I nic.

Po dwóch latach akcjonariusze nie dostali pieniędzy, sami muszą dochodzić zajmowania majątku rosyjskiego w różnych krajach; robią to ze zmiennym szczęściem; ostatnio Kreml wygrał we Francji, i komornicy muszą odpuścić.

Jednak z Gazpromem może być inaczej. To koncern, któremu powinno zależeć na opinii międzynarodowej, jeżeli dalej ma robić w Europie duże interesy. Ostatnio nie ma dobrej passy; blamaże projektów gazowych - South Steram i Turecki Potok nadszarpnęły wizerunek. Rozbudowa gazociągu północnego drepcze w miejscu, bo Gazprom nie chce przestrzegać unijnego prawa. Powoli do Europy dopływa gaz z Ameryki; coraz więcej krajów szuka nowych dostawców.

Gdyby nie grupa wsparcia Rosjan czyli koncerny z Niemiec, Włoch, Austrii i Francji, które zwiększają zakupy wbrew pogodzie i logice; to Rosjanie już traciliby rynek. Tak jak stracili Ukrainę - dekadę temu swojego największego klienta; Turcję - przez lata drugiego odbiorcę; Litwę - wprawdzie małą, ale bardzo medialnie głośną.

Moskwa wciąż jednak wygrywa z Unią, bo Wspólnota nie potrafi, pomimo deklaracji, prowadzić spójnej i obowiązującej wszystkich członków, polityki energetycznej. Partykularne interesy i sympatie biorą górę nad bezpieczeństwem.

Niemieckie koncerny i politycy dopieszczają Gazprom wszelkimi sposobami, kręcąc sobie bicz; a przy okazji paraliżując skuteczne działania Brukseli. Trudno zrozumieć, że wobec ewidentnych dowodów stosowania praktyk monopolistycznych wobec ośmiu państw Unii (w tym Polski), Gazprom nie został dotąd przez Brukselę ukarany na tyle dotkliwie, by zaczął respektować zasady panujące w Unii.

Może więc warto czekać na wyrok szwedzkiego trybunału; choć osobiście nie mam złudzeń, że walka o ustawienie rosyjskiego koncernu do pionu, dopiero się zaczyna.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację