Od 700 do 900 miliardów euro będzie kosztować transformacja polskiej gospodarki w stronę zeroemisyjności. W tym około 300–400 miliardów to koszty, które będzie musiała ponieść branża energetyczna – takie wyliczenia przedstawił na rozpoczętym we wtorek Kongresie Nowego Przemysłu minister energii Krzysztof Tchórzewski. Choć energetyka nie jest najbardziej spektakularnym tematem debaty publicznej w Polsce, dzisiaj jest to jedno z kluczowych pod względem gospodarczym i cywilizacyjnym zagadnień.
Kula u nogi gospodarki
Celem procesu, który od ubiegłego roku nabrał przyspieszenia – i wagi w polityce oraz życiu społecznym – jest gruntowna przebudowa miksu energetycznego, a co za tym idzie, modelu energetyki. – Miks energetyczny tworzymy, by mieć energię dostępną, bezpieczną, tanią, o możliwie najniższym poziomie wpływu na środowisko naturalne – tłumaczy w rozmowie z „Rzeczpospolitą" Grzegorz Należyty, członek zarządu Siemens Polska i uczestnik debaty otwierającej kongres. – A skoro tak, to należy odpowiedzieć na pytanie, jakie mamy naturalne uwarunkowania, również ekonomiczne i wynikające z obejmujących nas regulacji o charakterze międzynarodowym, by ten cel osiągnąć – dodaje.
Jak podkreśla nasz rozmówca, naturalnym kierunkiem, w którym idzie dziś świat, są odnawialne źródła energii – wsparte przez elastyczne źródła wytwarzania, będące zabezpieczeniem dla nie w pełni przewidywalnych OZE. – W polskich realiach to węgiel, ale też geotermia czy biogaz – podkreśla Należyty.
Swoje stanowisko Ministerstwo Energii przedstawiło w projekcie polityki energetycznej Polski 2040. Gdy zajrzymy do tego dokumentu, przekonamy się, że np. produkcja energii w 2040 r. ma się wciąż w dużej mierze opierać na węglu (75 TWh) oraz gazie i ropie (38 TWh). Znaczący udział ma mieć też energetyka nuklearna (42 TWh) i wiatrowa (43 TWh). Ich uzupełnieniem miałyby zaś być energetyka słoneczna (20 TWh) oraz energia ze źródeł wodnych, biomasy, biogazu i innych (15 TWh razem).
Z punktu widzenia zwolenników polityki klimatycznej i energetycznej Unii Europejskiej to mało ambitne cele. Z kolei przedstawiciele polskiego rządu podkreślają, że to taka transformacja, na jaką nas stać i jaka nie jest ryzykowna dla polskiej energetyki. – Ten proces trwa już w Europie właściwie od dwudziestu lat i zrobiliśmy wiele, by nie brać go pod uwagę – podsumowywała podczas debaty kongresowej prezes Forum Energii Joanna Maćkowiak-Pandera. – Są teraz trzy czynniki, które trzeba brać pod uwagę: koszty i to nie tylko związane z technologiami, ale też uprawnieniami do emisji CO2; bezpieczeństwo – nie tylko dostaw energii elektrycznej, ale i systemu; i wreszcie kwestie środowiskowe, nie tylko klimat, ale także szerokie oddziaływanie energetyki na środowisko – podsumowywała.