W Komisji Europejskiej toczą się prace zmierzające do umieszczenia w prawie zapisów dotyczących praw pokrewnych dla wydawców. Ma to im pozwolić na pobieranie opłat za wykorzystywane fragmenty tekstów od agregatorów treści, takich jak Google News, czy platform social mediowych, jak Facebook. Wydawcy uważają, że położy to kres żerowaniu na cudzej pracy.
Prawa pokrewne, o jakie spiera się branża wydawnicza ze światowymi graczami online, przez wielu komentatorów są traktowane jak pałka, którą można okładać wydawców. – Chcecie chronić swoje stare modele biznesowe i po prostu wprowadzić podatek od linków – argumentują krytycy.
Być może niektóre regulacje przygotowywane w KE zmierzające do wprowadzenia ograniczeń w używaniu treści wydawców mogą nie znaleźć zrozumienia u osób nieobeznanych z funkcjonowaniem tego rynku. Ale obraz relacji wydawcy – giganci internetu nie jest w tym sporze przedstawiany w pełni obiektywnie. To nie jest kryminalizowanie jakichkolwiek zachowań internautów, a taki argument jest podnoszony przez agregatory treści. To domaganie się przez producentów treści dziennikarskich praw takich, jakie mają nadawcy oraz producenci utworów muzycznych czy filmowych. Czy teksty dziennikarskie zasługują na niższy poziom ochrony?
Budżety odpływają
Internet radykalnie przesunął punkt ciężkości w relacjach reklamodawca – konsument. Przez lata wydawcy prasowi odgrywali tu rolę głównego pośrednika. W czasach „przedinternetowych" w biurach reklamy gazet stały kolejki chętnych do nadania ogłoszeń. Model biznesowy gazet opierał się na sprzedaży, a zysk był pochodną ceny gazety i w coraz większym stopniu przychodów z reklamy. W internecie producenci treści (wydawcy) zostali zepchnięci do narożnika i często muszą się zadowolić resztkami z pańskiego stołu.
Zgodnie z danymi eMarketera światowy rynek reklamy internetowej będzie wart w tym roku 186,8 mld dol. Największą tego część zgarnie Google (ponad 53 mld dol.). Gdy dodać do tego zarobki Facebooka i gigantów światowego handlu online, do podziału zostaje dużo mniej. W Polsce internetowy rynek reklamy w I półroczu szacowany jest na 1,71 mld zł (badanie IAB AdEx). U nas też dominują gracze światowi: Google i Facebook. Jaka część z 1,71 mld zł trafia do podmiotów ponoszących koszt wytworzenia treści? Najzręczniej i najskuteczniej pieniądze reklamodawców zdobywają dziś często podmioty, które agregują linki do treści wytworzonej przez wydawców albo są platformami je pokazującymi (wyszukiwarki, social media). Technologia umożliwia zarabianie na reklamach z użyciem treści wydawców, a prawo nadal na to pozwala. Na pytanie, skąd znasz daną informację, większość użytkowników największego serwisu społecznościowego świata odpowie: „był link na Facebooku".