Pan Zenek będzie musiał mu zapłacić słone odsetki, bo takich jak on w nagłej potrzebie jest sporo, a nie wszyscy spłacają długi. Jak się szybko pożycza, nie ma jak sprawdzić kontrahenta i się zabezpieczyć. Więc niepłacących „pasażerów na gapę" jest sporo. Za to, żeby wszyscy potrzebujący mogli w nagłej potrzebie mieć szybki dostęp do gotówki, firmie pożyczkowej zapłacić muszą ci, którzy długi spłacają. Sorry, taki biznes.
Już Ojcowie Kościoła zwalczali lichwę. Ale jako że życie nie zna próżni, nie dało się pobierania odsetek uniknąć. Bo bez odsetek można pożyczać znajomym. Ale obcym? Aż tak daleko miłość bliźniego nie jest w nas posunięta.
A przecież tych, którzy potrzebują, jest zdecydowanie więcej niż tych, którzy mają. Posłużono się więc Żydami. Oni pożyczać na procent mogą. Strasznie ich z tego powodu nie lubiano, ale kolejki pożyczkobiorców stały pod ich drzwiami – widać była taka potrzeba. Stracili na tym najbardziej ci, którzy lichwę zwalczali. Odkąd jednak Kościół zaczął otrzymywać „zapisy pobożne wieczyste", musiał się pogodzić z procentami. Matematyki nie da się zwalczać ani siłą, ani modlitwą. By kwoty przekazywane na obsługę cyklicznego odmawiania pacierzy za zmarłego nie wyczerpały się po latach, potrzebne były zyski z obracania powierzonym kapitałem.
Franciszkanin Bernardyn z Sieny odróżnił więc „lichwę rzeczywistą" od „pozornej". Grzechem przestało być samo pobieranie odsetek. Ale mogła być grzeszna ich wysokość. Dziś rolę Kościoła pełni państwo. Pobieranie zbyt wysokich odsetek stało się „grzechem świeckim" – jest zabronione pod gorszą karą niż męki piekielne, bo pod karą pozbawienia wolności. Rolę Belzebuba odgrywa minister sprawiedliwości, wchodząc w paradę prezesowi UOKiK i ministrowi finansów – ale to już nie mój problem.
Problem może mieć pan Zenek, gdy znów coś mu się niespodziewanie popsuje. Bo życie nie zna próżni. Rolę Żydów tym razem mogą odegrać mafiosi. Nie bez przyczyny na prohibicji w USA najwięcej zyskali właśni oni.