Z danych Związku Banków Polskich wynika, że liczba aktywnych internetowo klientów indywidualnych w naszym kraju to już 15,2 mln, zaś aktywnych klientów firmowych – 1,37 mln (stan na koniec września, obie wartości stale rosną). Jako dodatku do tradycyjnej bankowości nie można traktować już także bankowości mobilnej – z niej na koniec września ubiegłego roku korzystało już blisko 7,1 mln osób – podaje portal prnews.pl (jeszcze rok temu było to „tylko" 5 mln osób).
Tego trendu nie można już zatrzymać, o czym banki doskonale wiedzą. Ale może on istotnie wyhamować. Zagrożeniem dla rozwoju branży jest bowiem cyberprzestępczość. W 2015 r. ABW zarejestrowało 116-proc. wzrost incydentów typu phising (oszustwa w cyberprzestrzeni). Najprawdopodobniej w 2016 r. tego typu przypadków było jeszcze więcej, co gorsza, przybierają one różne, coraz bardziej wyrafinowane formy. Przekonali się o tym m.in. klienci Banku Spółdzielczego w Ciechanowie, którzy otrzymywali e-mailowo i esemesowo wiadomości na temat rzekomej słabej kondycji banku (doprowadziło to do minirunu na jego oddziały i odpływu sporej części depozytów, co osłabia płynność banku). Informacje o upadłości swoich banków otrzymywali też klienci mBanku i Getin Noble Banku. Poza tym niektóre z banków stawały się dość często ofiarami hakerów-złodziei, którzy tworzyli strony podszywające się pod te bankowe.
Problem w tym, że działania te trafiają na podatny grunt, bo klienci banków są słabo wyedukowani w zakresie bezpieczeństwa w sieci. Widać to doskonale po wynikach ankiety ZBP. Tylko co dziesiąty ankietowany wykazał się wysokim poziomem wiedzy w tym zakresie. Jest całkiem prawdopodobne, że badanie dobrze oddaje stan faktyczny, bo złe nawyki dotyczące bezpieczeństwa mamy także w tradycyjnej bankowości. Według ZBP aż 19 proc. kobiet i 12 proc. mężczyzn nosi przy sobie zapisany numer PIN do karty.
Na razie nie doszło do dużej i spektakularnej kradzieży przez internetowych oszustów, ale z nieoficjalnych rozmów z bankierami wynika, że takich spraw przybywa. Zwykle to banki ponoszą koszty takich incydentów, mimo że najczęściej winny jest użytkownik, który nie trzyma się zasad bezpieczeństwa i popełnia podstawowe błędy, np. w potwierdzeniu esemesem nie sprawdzając numeru konta, na który wysyła przelew. Ilość i skala tego typu zdarzeń może mieć decydujący wpływ na rozwój cyfrowych technologii w bankowości.