Nie ma rozwoju ekonomicznego bez kontekstu społecznego. To prawda, która powinna znaleźć się w DNA każdej działalności.
Pod koniec sierpnia szefowie blisko 200 największych amerykańskich korporacji zrzeszonych w Business Roundtable opublikowali nową deklarację o celach przedsiębiorstwa. Po raz pierwszy od pięciu dekad centralne miejsce zajęły nie bilanse kosztów i strat, ale relacje korporacji z ich otoczeniem. Ewolucja optyki organizacji, która jeszcze kilka lat temu, u progu światowego kryzysu, opowiadała się za friedmanowską wizją odpowiedzialności korporacyjnej, nakierowanej na zaspokajanie przede wszystkim inwestorów, była szeroko komentowana za oceanem i w Europie.
Dynamiczny rozwój społecznej odpowiedzialności biznesu w ostatniej dekadzie, początkowo głównie za sprawą większych przedsiębiorstw, sprawił, że tematyka ta weszła do głównego nurtu debaty publicznej nad Wisłą. Czy robimy w tej materii wiele? Patrząc na przykład mojej firmy – Orange Polska, jestem absolutnie przekonany, że tak. Czy możemy robić to lepiej? Z pewnością.
Potrzeba dialogu
Wszystko, co robimy, przekłada się na nasze otoczenie. Wpływ przedsiębiorstw ma wiele wymiarów: dotyczy relacji z pracownikami, wkładu w rozwój gospodarczy, oddziaływania na lokalne społeczności oraz środowisko. Jako firmy czerpiemy z wszystkich tych wymiarów. Powinniśmy więc wiedzieć, jakie są tego konsekwencje, i umieć się z nimi skonfrontować.
Jeśli ostatni światowy kryzys gospodarczy nauczył nas jednej rzeczy, to powinno być nią skupienie na tych, z którymi i dla których działamy. Tymczasem w Polsce wciąż brakuje otwartego, opartego na wzajemnym zaufaniu dialogu wszystkich zainteresowanych stron na temat tego, jak budować mądre zaangażowanie społeczne firm.