Z tego co do tej pory wypłynęło z gabinetu holenderskiej komisarze ds. konkurencji jasno wynika, że Gazprom złamał prawo antymonopolowe na rynku Unii. Pięcioletnie dochodzenie komisji potwierdziło, że wobec ośmiu krajów Europy Środkowej i Wschodniej w tym Polski, Rosjanie stosowali zawyżone ceny, zakaz odsprzedaży gazu i próbowani wymuszać ustępstwa polityczne w zamian za tańszy surowiec.
Jest więc zbrodnia, a czy będzie też kara? Tutaj, z niezrozumiałych powodów, Bruksela nie zajęła jasnego stanowiska, jak to było np. w wypadku amerykańskich koncernów internetowych. Zamiast 15 mld dol. kary Gazprom może się wywinąć spod tego finansowego topora. Rosjanie przedstawili już listę obiecanek i ucywilizowania swoich umów oraz postępowania. I pani komisarz zdaje się to wystarczyć.
Za plecami unijnych urzędników menadżerowie Gazpromu zapewne śmieją się w nos, jak łatwo uda im się uniknąć odpowiedzialności za lata nieetycznych, bandyckich metod postępowania ze swoimi klientami. Oczywiście z tymi, którzy nie chcieli iść na pasku Gazpromu, nie wchodzili w układy i spółki inwestycyjne.
To wszystko dziś w Brukseli chce doprowadzić do udanego dla siebie końca wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew. To on tak naprawdę odpowiadał latami za politykę eksportową koncernu jako szef Gazprom Export i to za jego szefowania doszło do łamania prawa antymonpolowego. Teraz jako emisariusz niesłusznie oskarżonych, zawiózł do Brukseli gałązkę oliwną.
Oczywiście sprawa nie jest prosta, bo pani komisarz ma na biurku opinie poszkodowanych krajów i co najmniej połowa z nich jest propozycji ugody nieprzychylna. Polska, Estonia, Łotwa i Litwa publicznie ogłosiły, że tylko kara finansowa dla Rosjan będzie właściwym zakończeniem unijnego dochodzenia.