"Medea" Cherubiniego. Mit, thriller i melodramatyczny serial

Zgodnie z oczekiwaniami już pierwsze wpisy w mediach społecznościowych o „Medei” Cherubiniego w Operze Narodowej pełne są skrajnych opinii.

Publikacja: 23.01.2024 03:00

"Medea" Cherubiniego. Mit, thriller i melodramatyczny serial

Foto: TW-ON, fot. Krzysztof Bieliński

Jedni wyrażają niemal zachwyt, że wreszcie w Operze Narodowej można obejrzeć naprawdę świetny spektakl, inni nie kryją oburzenia, że wielki grecki mit Medei został zmasakrowany. Istotnie z antycznej opowieści opisanej przez Eurypidesa czy Senekę Młodszego jest w tym spektaklu niewiele. Dla reżysera Simona Stone’a Medea to zdesperowana, gotowa na wszystko współczesna kobieta, która znalazła się w krańcowo trudnej sytuacji.

Jednak już w XVIII w. dla potrzeb libretta pisanego dla Cherubiniego klasyczna opowieść o Medei została okrojona. Pozostało z niej głównie to, co dzieje się między nią a Jazonem w momencie, gdy jego miłość wygasła, gdyż wybrał inną kobietę. A Australijczyk Simon Stone, który swoimi inscenizacjami z reguły zaskakuje i prowokuje publiczność powtarza, że sięgając po klasyczne dzieło, zawsze stara się znaleźć w nim odniesienie do współczesności.

Czytaj więcej

Opera Narodowa i śmierć na stacji benzynowej

Zrealizował więc spektakl o kobiecie, która desperacko walczy o dzieci, a kiedy nic już nie może zrobić, postanawia – jak antyczna Medea – zabić je. Robi to z miłości, z zazdrości, w gniewie lub z bezsilności. Motywy takich zbrodni bywają różne, ale czyż nie donoszą nam o nich współczesne media?

Simon Stone wręcz brawurowo żongluje teatralną formą, łącząc thriller z konwencją banalnego, serialowego melodramatu. Spektakl rozpoczyna się rozbudowaną sekwencją filmową pokazującą sielankowe życie Medei, Jazona i ich dzieci, przerwane gwałtownie w chwili, gdy żona nakrywa męża z kochanką.

Wszystkie następujące potem sceny są jak kolejne odcinki serialu, z których każdy mógłby mieć oddzielny tytuł. Dzięki przesuwnym elementom świetnie pomyślanej scenografii (autor Bob Cousins) Simon Stone operuje niemal filmowymi zbliżeniami bohaterów, z drugiej strony w scenach zbiorowych precyzyjnie przypisuje zadania wszystkim – także chórowi i statystom, a pomysły dodane przez niego do narracji mają z reguły logiczne uzasadnienie.

Czytaj więcej

Jacek Marczyński: Operowe sfery miłości

Czy jednak zachowana została równowaga między scenicznym obrazem a muzyką Cherubiniego? Wątpliwości takie zgłaszano już podczas pierwszej prezentacji „Medei” na festiwalu w Salzburgu, który wspólnie z Operą Narodową wyprodukował spektakl Simona Stone’a. Sugestywność początkowych kadrów filmowych sprawia, że oglądając je, widz przestaje właściwie słuchać uwertury.

Potem emocje zapisane w partyturze Cherubiniego również nie zawsze przebijają się na plan pierwszy. Dzieje się tak choćby i dlatego, że orkiestra pod wodzą Patricka Fournilliera gra w sposób mało zniuansowany, zwłaszcza w pierwszej części przedstawienia. Druga jest znacznie lepsza nie tylko dlatego, że dramat w niej narasta.

Ulubienica publiczności Izabela Matuła urzeka mocą swojego sopranu, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że arcytrudną partię Medei ma na razie jedynie opanowaną. Potrzebuje natomiast czasu i kolejnych spektakli, by odkryć w niej (a jest w stanie) bogactwo możliwości wyrazowych.

W roli Jazona obronił się na premierze Hiszpan Airam Hernández, pokonawszy własną niedyspozycję spowodowaną infekcją. Wartości przedstawieniu bardzo dodali Rafał Siwek (Kreon) oraz Joanna Moskowicz (Dorce) i Elżbieta Wróblewska (Neris).

„Medea” w Operze Narodowej cieszy się dużym zainteresowaniem. Bilety na wszystkie obecne spektakle zostały już sprzedane. Czy jednak jeszcze wróci? Niezależnie od kontrowersji wśród widzów warto, by tak się stało.

Jedni wyrażają niemal zachwyt, że wreszcie w Operze Narodowej można obejrzeć naprawdę świetny spektakl, inni nie kryją oburzenia, że wielki grecki mit Medei został zmasakrowany. Istotnie z antycznej opowieści opisanej przez Eurypidesa czy Senekę Młodszego jest w tym spektaklu niewiele. Dla reżysera Simona Stone’a Medea to zdesperowana, gotowa na wszystko współczesna kobieta, która znalazła się w krańcowo trudnej sytuacji.

Jednak już w XVIII w. dla potrzeb libretta pisanego dla Cherubiniego klasyczna opowieść o Medei została okrojona. Pozostało z niej głównie to, co dzieje się między nią a Jazonem w momencie, gdy jego miłość wygasła, gdyż wybrał inną kobietę. A Australijczyk Simon Stone, który swoimi inscenizacjami z reguły zaskakuje i prowokuje publiczność powtarza, że sięgając po klasyczne dzieło, zawsze stara się znaleźć w nim odniesienie do współczesności.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opera
Bydgoski Festiwal Operowy. Chińska księżniczka Turandot ze Lwowa
Opera
Polska Opera Królewska po wyborach. Gra w teatralną mękę
Opera
Premiera "Cosi fan tutte" w Operze Narodowej: Co ma hippis do Mozarta
Opera
Mariusz Treliński zbiera pochwały i krytyki w Nowym Jorku
Opera
Premiera „Mocy przeznaczenia” w Nowym Jorku. "To opera dla melomanów i kowbojów"