Pielęgniarki protestują w jednym z największych i najlepszych łódzkich szpitali: Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 1 im. Barlickiego. Wczoraj protestowały przez dwie godziny, ale grożą zaostrzeniem działań.
– Domagamy się 2 tys. brutto dla początkujących pielęgniarek i 3 tys. dla osób, które przepracowały więcej niż 10 lat – mówi Małgorzata Hirzewska, przewodnicząca Zakładowej Organizacji Związkowej. – Do tego dochodzi dodatek stażowy w wysokości 1 proc. rocznie oraz pieniądze za dyżury nocne i świąteczne. Dyrektor szpitala nie chciał się z nami spotkać.
Dyrektor Piotr Kuna odpowiada, że strajkiem pielęgniarek został zaskoczony. Chce rozmawiać i proponuje 7-proc. podwyżkę od 1 października, 10-proc. od 1 stycznia i po trzech miesiącach kolejne 15 proc. Takie podwyżki objęłyby wszystkich pracowników szpitala. Rozmowy przełożono na piątek. Do protestów dochodzi tam, gdzie podwyżki dostali lekarze, a pielęgniarki zostały z niczym.
W rejonie Częstochowy protestowało pięć szpitali, w geście solidarności z koleżankami z Miejskiego Szpitala Zespolonego. – W czwartek odchodzimy od łóżek pacjentów między 8 a 12, w poniedziałek całkowicie – zapowiada Hanna Konarska z pielęgniarskich związków zawodowych w tym szpitalu. Władze miasta ostrzegają, że sytuacja finansowa placówki jest tragiczna i pieniędzy nie będzie jak wypłacić. Negocjacje z dyrekcją rozbiły się o 50 złotych: pielęgniarki chciały podwyżek o 150 złotych i 150 złotych dodatku. Dyrektor proponował 100 zł dodatku.
Protestują też pielęgniarki w drugim częstochowskim szpitalu – tym samym, z którego kilka tygodni temu ewakuowano pacjentów. Chcą dodatkowych 400 zł. Podwyżek domagają się również siostry ze Szpitala Wojewódzkiego w Suwałkach.