Skąd taki wniosek? W ubiegłym tygodniu, od 8 do 15 listopada, liczba nowych osób, u których lekarze podejrzewają grypę, wzrosła z 24 tys. do 41 tys. Poza tym dane z systemu epidemicznego sentinel drugi tydzień z rzędu wykazują, że 58 proc. wirusów grypy to wirus A/H1N1. Jednak nie ma danych wskazujących, ilu jest teraz chorych na świńską grypę (tylko u niewielkiej części pacjentów sprawdza się, jaki wirus wywołał chorobę).
Najszybciej grypa szerzy się na Pomorzu. Tutaj w piątek zmarł pierwszy w Polsce pacjent z wirusem A/H1N1. – Nie jest to powód do paniki. Sytuacja w regionie nie upoważnia do podejmowania środków bezpieczeństwa – uważa jednak dr Jerzy Karpiński, szef Pomorskiego Centrum Zdrowia Publicznego.
Ofiar jest więcej. W poniedziałek w Łodzi na ciężką niewydolność płuc i sepsę zmarł pacjent, u którego wstępne badania potwierdziły wirus A/H1N1. Lekarze podejrzewają też, że powikłania po grypie spowodowały śmierć 26-letniego mężczyzny w Krakowie.
W całej Polsce choroba najczęściej atakuje dzieci: gwałtownie wzrosła liczba zachorowań wśród dzieci od czterech do 14 lat. W niektórych regionach z powodu infekcji zamykane jest nawet 20 proc. przedszkoli. Szczegółowe dane sanepid poda prawdopodobnie we wtorek.
– Nie ma powodu, żeby z powodu epidemii zamykać szkoły. W Japonii to przyniosło dobre efekty, ale na czas epidemii opracowano specjalny program dla uczniów. W Polsce dzieci spędziłyby ten czas przed komputerem. Dla ich zdrowia bardziej to szkodliwe niż grypa – mówi prof. Zieliński.