Jeszcze nie tak dawno Polska bardzo słabo radziła sobie z ostrymi zespołami wieńcowymi. Wielu pacjentów umierało. Dzięki między innymi stworzeniu oddziałów kardiologii interwencyjnej ta sytuacja diametralnie się zmieniła. Dzięki wdrożonym procedurom przeżywalność po zawale znacznie wzrosła. To sukces pierwszy. Sukces drugi to wydłużenie życia w Polsce w ciągu ostatnich 15 lat o prawie osiem lat. Żyjemy prawie tyle samo co obywatele USA. Takiej dynamiki nie odnotował żaden kraj europejski. Oba te sukcesy spowodowały jednak lawinowy wzrost liczby pacjentów cierpiących na niewydolność serca. I tu zaczyna się problem.
Okazało się, że choć mamy w Polsce dostępne praktycznie wszystkie nowoczesne metody diagnozowania i leczenia tej choroby, system ochrony zdrowia nie radzi sobie z tak dużą liczbą pacjentów. Właśnie dlatego „Rz" zorganizowała debatę ekspertów na ten temat.
Inspiracją do niej był alarmujący raport „Niewydolność serca – analiza kosztów ekonomicznych" przygotowany przez Instytut Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
Niewydolność serca często mylona jest z niewydolnością krążenia. Ta pierwsza to choroba, w której stan serca lub jego nieprawidłowa struktura zaburzają zdolność przepływu krwi. Główne przyczyny niewydolności to: zawał, nadciśnienie, choroba niedokrwienna serca czy wady serca (jak wada zastawkowa). Częstymi powodami są też stany zapalne (u młodszych pacjentów) lub wiek.
Niewydolność sprawia, że serce wadliwie tłoczy krew do całego organizmu. Z tego powodu narządy wewnętrzne cierpią na brak tlenu, a organizm nie ma jak pozbywać się z tkanek produktów przemiany materii. Uszkadzają się powoli narządy wewnętrzne.