Jak wynika z najnowszego Barometru fundacji Watch Health Care, monitorującej dostęp do świadczeń gwarantowanych, w lutym i marcu 2014 r. na wizytę u ginekologa-onkologa trzeba było czekać ponad miesiąc, dwa tygodnie dłużej niż w październiku i listopadzie 2013 r., a do hematoonkologa blisko 2,5 miesiąca, 1,5 miesiąca dłużej.
Dlaczego tak się dzieje? Według Marka Balickiego z SLD, byłego ministra zdrowia, kolejki będą rosnąć, dopóki budżet na służbę zdrowia nie zostanie zwiększony. – Społeczeństwo się starzeje i co roku przybywa 150 tys. Polaków powyżej 65. roku życia, u których ryzyko wystąpienia raka zwiększa się kilkakrotnie ?– tłumaczy.
A profesor Wiesław Jędrzejczak, konsultant krajowy w dziedzinie hematologii, dodaje, że sytuację pogarsza brak lekarzy: – Nawet gdyby dano mi dziś dziesięć razy więcej pieniędzy, nie mógłbym u siebie w klinice przyjmować więcej pacjentów, bo liczba specjalistów jest ograniczona. Z tym problemem borykają się wszystkie szpitale w kraju – dodaje prof. Jędrzejczak.
Przykładów dramatów wynikających z długich kolejek jest wiele. Gdy Bartosz Arłukowicz ogłaszał założenia pakietu kolejkowego, 15-latek z podejrzeniem ostrej białaczki limfoblastycznej usłyszał, że na badanie potwierdzające wstępną diagnozę musi czekać cztery miesiące. – To niedopuszczalne. Przez dwa miesiące chory może doczekać najwyżej własnego pogrzebu – mówi prof. Jędrzejczak.
Prezes Polskiej Unii Onkologii dr Janusz Meder nie może się doczekać, kiedy plany ministra Arłukowicza ujrzą światło dzienne. – Rozumiem, że wejdą w życie dopiero za kilka miesięcy, bo najpierw muszą się odbyć konsultacje i trzeba zmienić ustawę. Chciałbym jednak zobaczyć harmonogram prac, bo na razie pakiet kolejkowy to pobożne życzenia onkologów – dodaje dr Meder.