– Możliwość zawierania umów do 2016 r. dała nam nowelizacja ustawy o świadczeniach. Kolejnych zatem konkursów należy się spodziewać za półtora roku. Wcześniej jednak, w razie potrzeby, będą mogły się odbywać konkursy uzupełniające – mówi „Rzeczpospolitej" Tadeusz Jędrzejczyk, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
W lipcu Sejm, uchwalając przepisy o nowych rozwiązaniach kolejkowych i onkologicznych, znowelizował ustawę o świadczeniach opieki zdrowotnej. Przy okazji do ustawy trafił przepis, który dał dyrektorom oddziałów NFZ dostali możliwość przedłużenia umów z placówkami medycznymi do czerwca 2016 r. I Ministerstwo Zdrowia postanowiło ją wykorzystać. Tymczasem przedstawiciele wielu lecznic czekają od dłuższego czasu na nowe konkursy. Ostatnie duże kontraktowanie większość oddziałów NFZ przeprowadziła w 2011 r. A kolejny rok bez konkursów pociąga za sobą daleko idące konsekwencje.
– Placówki medyczne w ostatnich latach inwestowały m.in. w nowe oddziały dla pacjentów czy przychodnie. A teraz okazuje się, że nie będą w stanie wejść na rynek publicznych świadczeń medycznych – mówi Katarzyna Fortak-Karasińska, radca prawny. Przyznaje jednak, że są plusy i minusy umów na dłuższy okres. – Z jednej strony placówki, którym Narodowy Fundusz Zdrowia przedłuża właśnie umowy, mają zagwarantowany spokój na pewien czas i stabilność finansową. Z drugiej strony takie długoletnie umowy nie sprzyjają konkurencji na rynku usług medycznych – tłumaczy mecenas Karasińska.
Samych przedstawicieli lecznic najbardziej oburza, że nie będzie nowych konkursów.
– To, że resort zdrowia zdecydował się przedłużać umowy, wynika z bałaganu na rynku medycznym i z sytuacji politycznej. W tym roku są wybory samorządowe, za rok parlamentarne i rząd chce sobie zapewnić względny spokój – mówi Andrzej Sokołowski, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych. Wiadomo bowiem, że gdy jesienią trwa konkurs w NFZ, o spokój jest trudniej. Przegrane lecznice odwołują się od wyników konkursu, a pacjenci protestują.