Minęło pięć lat, w ciągu których dziennikarze przywykli do tej mody, a czytelnicy do jej piętnowania. Niestety, od tamtej pory niewiele się zmieniło, a jeśli nawet, to na gorsze. Można wyśmiewać zabobony, ale może lepszym sposobem jest tłumaczenie aż do skutku.
W Polsce obowiązuje kalendarz szczepień, jednak rodzice mają konstytucyjnie zagwarantowaną możliwość odmowy zgody na nie. Ci, którzy z niej korzystają, nie robią tego ze względów finansowych – szczepienia są refundowane przez NFZ. Dlaczego więc odmawiają zgody, działając na szkodę własnego dziecka, a w rezultacie – na szkodę całego społeczeństwa?
Moda na nieszczepienie ma korzenie psychologiczne. Miss Ameryki z 1994 roku Heather Whitestone ogłuchła rzekomo po szczepieniu przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi. W rzeczywistości powodem było ropne zapalenie opon mózgowych. Ale poszła wieść, że przyczyną była szczepionka. Tak rodzi się mit.
Bo mitem jest przekonanie podzielane przez wielu rodziców, że szczepionka MMR (measles-mumps-rubella) przeciwko odrze, śwince i różyczce wywołuje autyzm. Gdyby tak było w istocie, autyzm byłby niemal powszechny, a nie jest. Wielu rodziców twierdzi, że dzieci szczepione są przeciwko zbyt wielu chorobom naraz. Wolą wierzyć w ten mit, niż wiedzieć, że litr krwi zawiera tysiące komórek odpornościowych radzących sobie z antygenami. Mitem powtarzanym w kolejkach i w poczekalniach przychodni jest opowieść o szczepionkach zawierających szkodliwą dla organizmu rtęć. Każdy lekarz odpowie na to, że więcej rtęci niż dawka szczepionki zawiera puszka makreli.
Ale gadaj zdrów, moda i mit rodzą się spontanicznie. Nie ustając w staraniach wyjaśniania korzyści płynących ze szczepień, trzeba liczyć na to, że sanitarne mity i mody równie spontanicznie wygasną.