Wiadomość dotarła do chorych podczas Światowego Tygodnia Kontynencji (kontynencja to umiejętność trzymania moczu). – To wielkie święto pacjentów z OAB i owoc wieloletnich starań zarówno chorych, jak i lekarzy – mówi Anna Sarbak, prezes Stowarzyszenie Osób z NTM (nietrzymaniem moczu) UroConti.
Jak poinformowała „Rzeczpospolitą" rzecznik Ministerstwa Zdrowia Milena Kruszewska, obowiązek przeprowadzania badań urodynamicznych zostanie zniesiony już od lipca, co znaczy, że aby przepisać leki na OAB, lekarze nie będą już musieli kierować pacjentów na takie badanie.
To świetna wiadomość dla nawet kilkuset tysięcy polskich chorych: zarówno zdiagnozowanych, jak i tych, którzy mimo problemów z nietrzymaniem moczu jezcze nie zgłosili się do lekarza – ze skrępowania, niewiedzy albo nieświadomości, że tę dolegliwość można leczyć. Szacuje się, że nietrzymanie moczu dotyczy nawet co trzeciej osoby, a OAB (od angielskiego Overactive Bladder – pęcherz nadreaktywny) – co piątej.
Choroba objawia się parciami naglącymi, czyli koniecznością szybkiego oddania moczu, niepoddającymi się woli albo poddającymi się jej w ograniczonym stopniu, częstomoczem dziennym i nocnym, a czasem również nietrzymaniem moczu. Drugi rodzaj OAB polega na nadaktywności mięśnia wypieracza, który kurczy się, mimowolnie powodując wypływ moczu.
Mimo że problem dotyczy 50–100 mln osób na świecie i 2–3 mln Polaków, a co roku na chorobę tę zapada 10–15 tys. nowych pacjentów, prawie się o niej nie mówi. Kobiety, które zapadają na OAB nieco częściej, mylą je z wysiłkowym nietrzymaniem moczu, pojawiającym się często po porodzie i kolejnych ciążach i dającym się wyleczyć operacyjnie. Wiele uważa, że chodzi o niedające się wyleczyć zmiany fizjologiczne i że trzeba się z nimi pogodzić. Jeśli nietrzymanie moczu nie przeszkadza im w normalnym funkcjonowaniu, żyją z nim nawet kilkanaście lat.