Od 400 do 800 tys. pacjentów może być narażonych na zakażenia szpitalne. Problem dotyczy nawet co dziesiątej hospitalizowanej osoby – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Dokładna liczba nie jest znana, bo nie istnieje system monitorowania tego typu zakażeń.
Raport Izby wskazuje przede wszystkim na trzykrotny w 2016 r., w porównaniu z rokiem poprzednim, wzrost liczby zarażonych lekoodpornymi szczepami bakterii Klebsiella Pneumoniae NDM(+). Drugim poważnym problemem była zagrażająca życiu sepsa. Z danych Narodowego Funduszu Zdrowia wynika, że w badanym przez NIK okresie liczba dorosłych hospitalizowanych z tego powodu wyniosła w 2015 r. 19 053, w 2016 r. – 21 522, a w pierwszej połowie 2017 r. – 10 962. Leczenie sepsy kosztowało 450 mln zł.
Zakażenia szpitalne to najczęściej efekt zaniedbania. Źródłem przenoszenia bakterii mogą być m.in. brudne ręce personelu, niejałowy sprzęt, skażone otoczenie chorego, przyjmowanie pacjentów wymagających szczególnych warunków hospitalizacji bez ich zapewnienia, zatrudnianie osób nieprzygotowanych do pracy w szpitalach.
Zakażenia szpitalne wydłużają pobyt w szpitalu, powodują powikłania prowadzące często do niepełnosprawności, przez co zwiększają koszty leczenia. Koszty generują też roszczenia pacjentów, którzy potrafią udowodnić, że zostali zakażeni z winy szpitala.
Być może zakażenia nie byłyby takim problemem, gdyby szpitale rzetelnie podchodziły do tego problemu. Tymczasem, jak wskazują kontrolerzy, w Polsce dramatycznie brakuje wyspecjalizowanego personelu medycznego. W szpitalnych zespołach kontroli zakażeń szpitalnych (w 18 kontrolowanych takie istniały) brakowało lekarzy mikrobiologów oraz pielęgniarek epidemiologicznych.