W ubiegłym tygodniu na antenę wRealu24, najpopularniejszego kanału w skrajnie prawicowym internecie, wrócił po nieobecności Piotr Szlachtowicz, jeden z prowadzących. Wyjaśnił, że nie było go na wizji, bo leczył się w szpitalu. – Żeby nie było wątpliwości, oczywiście w karcie wypisowej wpisano, że miałem covid – powiedział. Ta deklaracja mogła zaskoczyć. Dotąd dziennikarz twierdził, że pandemia nie istnieje.
Popularny autor
Zanim trafił do szpitala, prowadził promocję swojej książki „Pandemia cenzury". Na spotkaniach występował z Grzegorzem Płaczkiem, profesjonalnym fotografem ślubnym, znanym też jako Greg Moment, który od wybuchu pandemii jest obok Szlachtowicza jednym z jej głównych sceptyków i też napisał książkę na jej temat.
– Dwa tygodnie mi zajęło, starej dziennikarskiej roboty, żeby stwierdzić, że nie ma pandemii. Nigdy jej nie było – przekonywał w połowie listopada Szlachtowicz na spotkaniu z czytelnikami w Ostrołęce. W nagraniach, które można odnaleźć w internecie, mówi, że wirus wywołujący Covid-19 oczywiście istnieje, jednak nie jest tak groźny, jak się oficjalnie podaje. – Jak się patrzy na prawdziwe liczby, to nie mamy do czynienia z żadną pandemią, mamy do czynienia z pandemią zgonów nadmiarowych w wyniku błędów niestety naszego rządu – mówił w czerwcu w wywiadzie dla Mediów Narodowych.
Czytaj więcej
Posłowie uważają, że starsze dzieci powinny same decydować o szczepieniach przeciwko Covid-19, jeżeli wśród ich rodziców nie ma co do tego zgody.
Jak to się stało, że nieistniejąca pandemia dopadła Szlachtowicza? W nagraniu dla wRealu24 wyjaśnił, że mimo rozpoznania w karcie wypisowej nie chorował wcale na Covid-19. – Przez te pół roku ciężkiej harówy organizm się osłabił i zapadłem na zapalenie płuc – zarzekał się. Dodał, że leczył się domowymi metodami, jednak ponad 80 proc. płuc było zajętych i miał saturację poniżej 70 proc., więc pojechał do szpitala.