Najwięcej zakażeń jest na Lubelszczyźnie, Mazowszu, Podlasiu i Podkarpaciu. – Nad wschodnią granicę, ze względu na stan wyjątkowy, sprowadzono wojsko, Straż Graniczną i policję z całego kraju. Nie wiadomo, czy wszyscy są zaszczepieni. Bardzo prawdopodobne, że jeśli wyjadą na święta do domów, rozwiozą wirusa po kraju – mówi Grzesiowski.
– W Lublinie jest niebezpiecznie, ale nie są podejmowane żadne działania, które by ograniczyły transmisję wirusa. Rząd chyba woli gasić pożary, niż do nich nie dopuszczać – mówi prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska, wirusolog z Uniwersytetu im. Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.
Eksperci są zgodni: najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie obostrzeń wyłącznie dla osób nieposiadających certyfikatu covidowego. – Powinniśmy pójść drogą francuską czy włoską, czyli maksymalnie wykorzystać to, co dają nam szczepienia i certyfikaty. Każdy, kto był w ostatnich miesiącach w tych krajach, widział, że nie da się nigdzie wejść, do restauracji czy kina, bez takiego dokumentu. I tamtejsze społeczeństwa zaakceptowały te regulacje – mówi prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych. Dodaje, że ze względu na to, iż w Polsce mamy duże zróżnicowanie pod względem liczby zakażeń, certyfikaty powinny obowiązywać tam, gdzie byłaby czerwona strefa. – Jeśli powiat by do niej trafił, z automatu byłyby uruchamiane obostrzenia – tłumaczy lekarz.
Podobnego zdania jest Paweł Grzesiowski. – Ograniczenie mobilności i interakcji międzyludzkich, dezynfekcja, szerokie testowanie i maseczki w pomieszczeniach zamkniętych to nadal najlepszy sposób, by ograniczyć transmisję wirusa – mówi. – Ale nie musimy wprowadzać takiego głębokiego lockdownu jak w ubiegłym roku. Ograniczony dostęp do restauracji, kin czy na imprezy masowe powinien dotyczyć wyłącznie osób bez certyfikatu szczepienia, ozdrowieńca czy aktualnego testu. Bo właśnie te osoby musimy chronić przed wirusem. Dla nich wariant delta jest najgroźniejszy – podkreśla.
Jego zdaniem nie można przyjąć, że osoby, które odmówiły szczepienia, zrobiły to na własne ryzyko. – One są też niebezpieczne dla osób, które przyjęły szczepionki, ale mogły słabiej na nie odpowiedzieć – tłumaczy.