Główny ukraiński lekarz sanitarny Igor Kuzin zapowiedział w poniedziałek, że kraj już w najbliższych dniach przejdzie z „zielonej" do „żółtej" strefy pandemicznej, a to oznacza, że nad Dnieprem powrócą ograniczenia dotyczące imprez masowych oraz np. korzystania z sal sportowych. Resort zdrowia zapowiada, że ograniczenia mogą wejść w życie już 13 września. Wszystko przez wzrost zachorowań i zgonów.
We wtorek władze w Kijowie odnotowały ponad 1,4 tys. przypadków zakażenia koronawirusem w ciągu doby oraz 53 zgony. Biorąc pod uwagę obecne tempo szczepień nad Dnieprem, jesień Ukrainie nic dobrego nie wróży. Dotychczas pełną dawkę szczepionki otrzymało nieco ponad 4,3 mln obywateli (10 proc. populacji). Rząd zapewnia, że ściąga do kraju szczepionki w miarę ich dostępności (Moderna, AstraZeneca, Pfizer/BioNTech, Sinovac), ale opozycja zarzuca, że władze zbyt późno zareagowały.
– Zaczęliśmy szczepić ludzi dopiero w marcu, a cała organizacja szczepień szwankuje. Na początku mieliśmy w ogóle jedną dostępną szczepionkę, wyprodukowaną w Indiach AstraZeneca, do której nie było zaufania. Teraz popularnością cieszy się Pfizer, ale go brakuje i ludziom pozostaje do wyboru chiński Sinovac i AstraZeneca. Poza tym działa rosyjska propaganda, która podsyca antyszczepionkowe nastroje [rosyjskie preparaty nie zostały dopuszczone nad Dnieprem – przyp. red.] – mówi „Rzeczpospolitej" Ołeksij Honczarenko, deputowany Rady Najwyższej z opozycyjnej Europejskiej Solidarności. – Pozostaje liczyć na to, że bardzo dużo Ukraińców już przechorowało i mają odporność – dodaje.
Mińsk informował, że pełną dawkę szczepionki otrzymało 1,4 mln ludzi, co stanowi nieco ponad 14 proc. populacji
Sytuacja epidemiczna na sąsiedniej Białorusi od początku pandemii była owiana tajemnicą. We wtorek lokalny resort zdrowia podawał, że w ciągu doby do szpitali trafiło ponad 1419 pacjentów z koronawirusem, nie ma informacji o zgonach. Do tego Białoruś nie uwzględnia bezobjawowych przypadków zakażenia.