Lekarze recytują już niemal z zamkniętymi oczami: na raka szyjki macicy umiera w Polsce 2 tysiące kobiet rocznie, aż połowa z tych, które zachorowały. Równocześnie z zaproszeń na badania cytologiczne, które wykrywają wczesne stadia tego nowotworu i pozwalają na całkowite wyleczenie, korzysta niespełna 8 procent zapraszanych kobiet. Mimo że płaci za nie NFZ i mimo że zaproszenia są wysyłane do domu. O tej sytuacji rozmawiali wczoraj senatorowie z Komisji Zdrowia.
Nowe badania przeprowadziło Towarzystwo Rozwoju Rodziny: co piąta z zapytanych przez Pentor kobiet odpowiedziała, że nigdy nie robiła cytologii. Drugie tyle robiło ją co najmniej przed trzema laty. Dlaczego? – Nie ma takiej potrzeby. Przecież nic mi nie dolega! – odpowiada większość z nich, a lekarzom opadają ręce: do znudzenia powtarzają, że rak nie boli. I że ten nowotwór można wyleczyć w początkowych stadiach. – Regularne wykonywanie cytologii redukuje ryzyko raka szyjki macicy o 60 – 90 procent – mówi profesor Marek Spaczyński, ginekolog z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Ponad połowa kobiet, które zachorowały na raka, nigdy nie miała robionej cytologii. Kolejne 10 procent miało wykonywane badanie ponad dziesięć lat temu – dodaje.
Za zapraszanie kobiet od zeszłego roku odpowiada NFZ.
Co piąta kobieta nigdy nie robiła cytologii. – Nie było potrzeby, nic mi nie dolega – mówią panie, a lekarze załamują ręce
– Zgłasza się ich rzeczywiście zdecydowanie zbyt mało, ale dajmy czas temu programowi – apeluje Jacek Grabowski, wiceprezes NFZ. – W ubiegłym roku zaprosiliśmy na badanie jedną czwartą kobiet, które ze względu na wiek powinny mieć wykonane to badanie. Zgłosiło się co prawda 8 procent, ale i tak przebadaliśmy w sumie 600 tysięcy pacjentek: dwa razy więcej niż jeszcze przed dwoma laty.