Ostra próba urazówek

Pierwszy dzień bez dyżurów. W jednych szpitalach tłok, w innych pustki. Pacjenci wybierali renomowane lecznice, nawet jeśli musieli dojechać spod Warszawy. Kulała organizacja przyjęć.

Publikacja: 02.02.2010 08:47

W szpitalu przy ul. Lindleya trzeba było poczekać godzinę na przyjęcie ze złamaną ręką

W szpitalu przy ul. Lindleya trzeba było poczekać godzinę na przyjęcie ze złamaną ręką

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Musiałyśmy tułać się po szpitalu, aby znaleźć odpowiednie okienko do rejestracji – narzekała pani Katarzyna, która przyszła z mamą do lecznicy MSWiA przy ul. Wołoskiej. – Gdy już zapisałam mamę, długo szukałam właściwego gabinetu. Nie było żadnych oznaczeń – dodaje.

Od wczoraj wszystkie stołeczne urazówki przyjmują przez całą dobę. Tak zdecydował wojewoda. Pierwszego dnia w niektórych szpitalach panował organizacyjny chaos.

– Gdy zobaczyłem tłum w poczekalni, myślałem, że spędzę tutaj pół dnia – żalił się pan Jacek, który czekał w kolejce przy ul. Lindleya. Do południa na korytarzu kłębił się tłum. Część pacjentów czekała na założenie gipsu lub zbadanie przez lekarza, część przyszła na kontrolę. Zdezorientowani chorzy kręcili się od gabinetu do gabinetu. Sytuacja unormowała się dopiero po godz. 12.

Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami lekarzy, większość pacjentów wybierała renomowane placówki, a nie te najbliższe miejsca zamieszkania. – Przyjechałem na Lindleya, bo pracują tutaj świetni ortopedzi. Nie oddałbym się w ręce lekarzy z prowincji – opowiada pan Krzysztof z Wołomina. W weekend złamał nogę i aż do poniedziałku czekał na pomoc lekarza. Dr Włodzimierz Wiśniewski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa potwierdza: – Na pierwszych 11 przyjętych osób tylko jedna była ze Śródmieścia. Pozostałe z Wołomina, Włoch, Ursusa i Żoliborza.

Na dyżur przyszli też pacjenci jak do przychodni.

– Od kilku dni boli mnie bark. Mam wizytę u kardiologa na popołudnie. Usłyszałem, że do ortopedy mogę dostać się od ręki. Skorzystałem z okazji – cieszył się pan Stanisław, który przyszedł do lecznicy MSWiA na Wołoskiej.

– Chorzy nie chcą czekać pół roku na wizytę u ortopedy. Przychodzą do szpitala, skąd nie można ich odesłać – komentuje jeden z lekarzy.

[srodtytul]Rządzą przyzwyczajenia[/srodtytul]

W szpitalu przy ul. Lindleya tylko przez pierwsze cztery godziny dyżuru zgłosiło się 11 osób, w Wojskowym Instytucie Medycznym 20. – Zoperowaliśmy już trzy – przyznaje Wojciech Lubiński, rzecznik WIM.

[wyimek]200 pacjentów korzysta codzienniew stolicy z pomocy lekarzy w szpitalach urazowych[/wyimek]

Najwięcej pacjentów na oddział przyjęła lecznica przy ul. Barskiej. – Do godz. 15 musieliśmy znaleźć łóżka dla 20 chorych – mówi Mirosława Rutkowska, dyrektor szpitala.

Skąd tak wiele osób? – Do tej pory zawsze w poniedziałek pełniliśmy ostry dyżur. Chorzy nie zdążyli się pewnie przestawić – przypuszcza.

Władze województwa zakładały, że do każdego szpitala trafi maksymalnie 20 osób w ciągu doby, a tylko dwie będą wymagały hospitalizacji. Poniedziałek pokazał, że to tylko pobożne życzenia.

Ofiary poważniejszych wypadków przywoziły karetki. Zgodnie z zaleceniem wojewody, kierowały się do najbliższej lecznicy. – Mieliśmy tylko jedną prośbę z Włoch, aby zamiast na Barską przewieźć pacjenta do nas. Zgodziliśmy się – mówi dr Wiśniewski z Lindleya.

[srodtytul]To dopiero początek[/srodtytul]

Pierwszy dzień nowego systemu nie był zły. Niemal natychmiast, nawet z lżejszymi urazami, można było dostać się do szpitali Bielańskiego, przy Wołoskiej, Czerniakowskiego i Praskiego. Godzinę pod gabinetem przed południem musieli spędzić chorzy z Lindleya i Szpitala na Solcu.

Szefowie urazówek przyznają jednak, że na ocenę systemu trzeba poczekać kilka tygodni. Niektóre placówki już zapowiadają problemy. – Po feriach może nam brakować łóżek – mówi Magdalena Kojder, rzeczniczka Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego.

– Więcej „bieżących“ przyjęć grozi przesunięciem planowych zabiegów. Na niektóre czeka się nawet dwa lata – ostrzega Wojciech Lubiński z WIM.

– Z powodu nawału obowiązków specjaliści będą musieli ograniczyć kształcenie studentów – dodaje dr Wiśniewski z Lindleya.

Musiałyśmy tułać się po szpitalu, aby znaleźć odpowiednie okienko do rejestracji – narzekała pani Katarzyna, która przyszła z mamą do lecznicy MSWiA przy ul. Wołoskiej. – Gdy już zapisałam mamę, długo szukałam właściwego gabinetu. Nie było żadnych oznaczeń – dodaje.

Od wczoraj wszystkie stołeczne urazówki przyjmują przez całą dobę. Tak zdecydował wojewoda. Pierwszego dnia w niektórych szpitalach panował organizacyjny chaos.

Pozostało 89% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"