Nasz bohater to superkomputer. Nazywa się Watson i powstał w laboratoriach IBM. W 2011 roku pokonał najlepszych graczy teleturnieju Jeopardy! i wygrał milion dolarów. Podczas gry mógł korzystać ze zgromadzonych wcześniej zasobów 200 milionów stron internetowych, pełnego tekstu Wikipedii – w sumie cała jego wiedza zajmowała 4 terabajty pojemności na dysku. Siłą Watsona były skomplikowane algorytmy potrafiące rozumieć pytania i w jak najlepszy sposób optymalizować odpowiedzi. Sam teleturniej ma nieco inną formę od zwykłych quizów, ponieważ odpowiedzią na pytanie w Jeopardy! jest stworzenie jak najlepszego pytania do podanego zdania. Czyli na przykład na ekranie gracza wyświetla się zdanie: „Był to Adam Mickiewicz" i żeby wygrać trzeba stworzyć odpowiedź-pytanie w rodzaju: „Kto był autorem „Pana Tadeusza"?". W naszej telewizji kiedyś mieliśmy polską wersję tego programu zatytułowaną „Va Banque". Watson poradził sobie szybciej od konkurentów, którzy i tak należeli do elity graczy wszystkich teleturniejów w USA (łącznie z Milionerami i super edycjami quizów wiedzowych), a naukowcy stwierdzili, że trzeba jego potencjał wykorzystać do innych dziedzin. Rozpoczęła się dalsza edukacja super komputera.

Komputer do wszystkiego

W styczniu 2013 roku Watson nauczył się nawet przeklinać – naukowcy przepuścili przez niego zasoby serwisu Urban Dictionary, słownika slangu, brzydkich zwrotów, czasem efemerycznych skrótowców z internetu – wszystko, by jeszcze bardziej poszerzać cyber głowę swojego podopiecznego. Ta wiedza okazała się jednak nieco „zbędna" dla komputera, ponieważ w niepotrzebny sposób zaśmieciła mu jego zasoby. Od czasu poznania brzydkich wyrazów Watsonowi zdarzało się używać ich nawet w testach, dlatego naukowcy zdecydowali się wymazać cały słownik z jego dysku. Dla jego sztucznej inteligencji było za trudnym wyzwaniem odróżnianie ironii i sarkazmu od poważnego tonu, przekleństwa stanowczo za bardzo mieszały w jego pamięci. Pozbycie się nowo nabytej wiedzy pokazało, że super komputery mają przewagę nad ludzkim umysłem. Można je w miarę szybko i przede wszystkim bezboleśnie naprawić. Na powrót ugrzeczniony Watson został skierowany do dalszej nauki i od niedawna pomaga w diagnozowaniu przypadków medycznych. To dla niego trochę jak gra w Jeopardy!. Na dane objawy (odpowiedzi) musi zaproponować sposoby leczenia, dojść do przyczyn takiego stanu zdrowia pacjenta (czyli podać właściwe pytanie jak w quizie). Watson staje się doktorem Housem i kombinuje, kiedy i co podawać chorym. Naukowcy chcą uzyskać z niego jeszcze więcej, dlatego po dyżurach na oddziale diagnostycznym super komputer zamienia się w szefa kuchni i wymyśla nowe przepisy. Działa w sposób dotychczasowy, to znaczy kombinuje nowe rozwiązania na podstawie posiadanych danych. Ostatnio „ugotował" hiszpańskie rogaliki – miało to być coś nietypowego, zdrowego i inspirowanego hiszpańską kuchnią. Watson zaproponował składniki, m.in. kakao, szafran, czarny pieprz, migdały i miód, zrezygnował z masła, a reszta w postaci dobrania odpowiednich proporcji była po stronie doświadczonego kucharza. W tym przypadku był to James Briscione, wykładowca nowojorskiego Instytutu Edukacji Kulinarnej. Podobno rogaliki były zjadliwe i nawet dobre.

Możliwości - nieograniczone

Przyszłość Watsona może przynieść nieograniczenie wiele rozwiązań. Chcą na nim zarabiać koncerny w rodzaju medycznego Glaxo (opracowanie lekarstwa na malarię), wydobywcze Thiess (lepsza logistyka gigantycznych ciężarówek o ładowności 250 ton każda i kołach o średnicy 3,6 metra pracujących w kopalniach na całym świecie), czy wreszcie usprawnienie inteligentnych systemów rozpoznawania dźwięku jak Siri od Apple czy rozwiązania od Google.

Inżynierowie postanowili rozwijać kulinarny talent Watsona i poprosili go o stworzenie nowego przepisu na sos barbeque. Miało być inaczej niż dotychczas, nie tylko ocet, pomidory i zapach dymu, programiści zadali konkretny temat – miało być smacznie, inaczej i do tego dietetycznie. Watson podszedł do problemu z właściwą sobie algorytmiczną wirtuozerią. Zaproponował białe wino i rodzaj tykwy (nazwalibyśmy ją dynią) o orzechowym posmaku. Do tego dodał ocet ryżowy, daktyle, ostre papryczki, kolendrę, tamaryndowiec, kardamon i kurkumę. W duchu tradycji grillowania komputer pamiętał też o melasie, czosnku i musztardzie. Całość nazwano Bengali Butternut (to ta tykwa) BBQ Sauce i rozesłano blogerom piszącym o technologii. Sos okazał się smaczny, a na blogach pojawiły się jego pozytywne recenzje. Podkreślano też jego lekkość – zawiera kilkukrotnie mniej cukru niż konkurencja.

Wstęp do osobliwości?

Watson gotuje, stawia diagnozy i myśli coraz szybciej. Uczy się nieporównanie szybciej od ludzi, dlatego lada chwila może nadejść moment przekroczenia granicy, gdy inteligencja z komputerowo-biurkowo-smartfonowej przerodzi się w prawdziwie sztuczną. Autonomiczną, zdolną do dbania o siebie i naprawiania własnych błędów. Być może wtedy staniemy się świadkami narodzin „osobliwości", singularity, wynalazku nieznanego, nieokreślonego, ale bardzo zaawansowanego technologicznie, w którego nadejście wierzy znany futurolog Ray Kurzweil. Być może podczas przygotowywania kolejnego sosu Watson otworzy oczy. Sobie i nam.