Inżynierowie z amerykańskiego uniwersytetu Stanforda porównują ten wynalazek do sytuacji, w której człowiek byłby w stanie przeciągnąć po lądzie wieloryba. Kolejny maleńki mocarz, lżejszy od pierwszego o 3 gramy, potrafi się wspinać z ładunkiem sto razy cięższym od siebie. Tym razem odpowiadałoby to człowiekowi zdobywającemu pionową ścianę budynku z przyczepionym do siebie... słoniem.
Gekon + dżdżwonica
Najmniejsza z maszyn wykonanych w laboratorium kalifornijskiej uczelni waży zaledwie 20 miligramów i trzeba ją było składać pod mikroskopem. Pomimo swoich prawdziwie mikroskopijnych rozmiarów jest w stanie ciągnąć za sobą 25-krotnie cięższe ładunki.
Technologia wykorzystana do tych zadziwiająco potężnych konstrukcji została zapożyczona z natury, od gąsienic i gekonów. Maleńkie stopki robotów pokryto jeszcze mniejszymi kolcami wykonanymi z gumy, które zwiększają powierzchnię przywierania do podłoża, gdy trzeba się bardziej o nie zaprzeć. Właśnie dzięki temu gekony są w stanie zwinnie biegać po pionowych ścianach. Od dżdżownic z kolei wzięto pomysł na tułów poruszający się stopniowo, tzn. gdy przednia część sunie do przodu, pozostała trwa przyczepiona do swojego miejsca.
Wiele zastosowań
Więcej informacji o robotach można znaleźć na stronie uniwersytetu. Seria MicroTugs, czyli dosłownie „Mikro Siłacze" zostanie zaprezentowana w maju podczas międzynarodowej konferencji poświęconej robotyce i automatyce organizowanej na uczelni.
Zastosowań przed takimi maszynami jest wiele. Automatyczne osiłki mogą wyręczać obecny ciężki sprzęt pracujący na budowach, dostarczać ładunki w trudno dostępne miejsca, a także ratować ludzi uwięzionych w wyniku trzęsień ziemi. Z pewnością robociki i ich niesamowite zdolności przydałyby się podczas trwającej akcji ratunkowej w Nepalu.