Najpiękniejsza kamienica warszawskiej Pragi-Północ, najcenniejsza pod względem architektury i wystroju, została wybudowana w 1906 roku. Stanęła u zbiegu ówczesnej ulicy Brukowej i Petersburskiej, dziś Okrzei i Jagiellońskiej. Jej budowę zlecił Bronisław książę Massalski. Kamienica zwana Domem pod Sowami – ze względu na wieńczące fasadę rzeźby sów z rozpostartymi skrzydłami – nie miała sobie równych. Czteropiętrowy obiekt był wyższy niż sąsiednie budynki. Kamienica była także bardziej nowoczesna i wielkomiejska niż pozostałe praskie domy. Wzrok przyciągała połyskująca elewacja obłożona klinkierem w różnych kolorach.
Oprócz charakterystycznych sów budynek ozdobiony był płaskorzeźbami nietoperzy, smoków i gryfów, mitycznych postaci z głową orła i ciałem lwa. Bogate ornamenty w stylu secesyjnym ukazywały bogactwo i estetyczną wrażliwość inwestora. Niestety, sam architekt budynku pozostaje dziś nieznany. Możliwe, że był to duet: Henryk Stifelman i Stanisław Weiss. Projektowali oni domy utrzymane w stylu eklektyzmu w bliskiej okolicy. Ale autorem projektu mógł być brat księcia Massalskiego.
Budynek od początku pomyślany był jako kamienica czynszowa. Mieszkania miały być wynajmowane i przynosić zysk. „W porównaniu do innych rodzajów inwestycji, budowa lub kupno kamienicy były dość pewnym źródłem dochodu" – pisze dr Aleksander Łupienko, autor książki „Kamienice czynszowe Warszawy 1864–1914". „Korzyści finansowe z posiadania kamienic zależały w pewnym stopniu, podobnie jak w przypadku majątków ziemskich, od efektywności zarządzania" – dodaje historyk. Książę Massalski nie mieszkał w kamienicy, przyjeżdżał tu ze Śródmieścia, aby pobierać czynsz od lokatorów. Był także właścicielem dwóch sąsiednich kamienic: Jagiellońska 9 i 11.
Ciepła woda w kranie
Standard Kamienicy pod Sowami, wyjątkowej czynszówki w sercu Pragi-Północ, był na owe czasy wysoki. Na pierwszym i drugim piętrze stworzono eleganckie apartamenty dla zamożnych. Każdy apartament posiadał przestronny salon, trzy lub cztery pokoje, łazienkę. Dzięki dużym oknom mieszkania były jasne. Większość posiadała balkony. Z kranów leciała bieżąca zimna i ciepła woda. Początkowo mieszkania i klatki schodowe oświetlano gazem, tak jak latarnie wzdłuż ulicy Brukowej, nomem omen wybrukowanej kamieniami polnymi. Z czasem doprowadzono prąd.
Przygotowując czynszowe mieszkania pod wynajem, nie zapomniano o klientach z mniejszym budżetem – dla nich utworzono lokale na przedostatnim i ostatnim piętrze. Te zwykle jedno- lub dwupokojowe kawalerki, które miały wspólne łazienki na korytarzach. Ze względu na przystępną cenę także takie mieszkania cieszyły się popularnością. Zamieszkiwali je niżsi urzędnicy oraz młodzi ludzie na dorobku. Warunek był jeden: płacenie czynszu na czas. Z zachowanych relacji wynika, że przedwojenni mieszkańcy Kamienicy pod Sowami, zarówno ci z dwóch pierwszych, jak i z dwóch ostatnich pięter byli zadowoleni z warunków.