Planujecie zwiększyć w tym roku sprzedaż o 30–45 proc., do 2–2,2 tys. lokali. Czy taka dynamika jest do osiągnięcia, skoro coraz głośniej mówi się, że mieszkania są bardzo drogie?
Planowany wzrost wygląda imponująco, jednak trzeba pamiętać o niskiej bazie. Na skutek opóźnień administracyjnych w ubiegłym roku sprzedaliśmy 1,51 tys. mieszkań, znacznie poniżej naszych oczekiwań. Począwszy od tego roku wracamy do poziomów ponad 2 tys. lokali rocznie. Plan sprzedaży na 2020 r. bazuje na projektach już rozpoczętych oraz takich, gdzie ryzyko ewentualnych perturbacji jest minimalne. Dlatego czujemy się komfortowo, jeśli chodzi o podaż.