Rozwikłanie węzła powstałego wokół reprywatyzacji staje się coraz bardziej naglące. I to nie tylko dlatego, że od 1989 r. żadnemu polskiemu rządowi nie udało się uporać z zaszłościami, jak w większości krajów byłego bloku wschodniego. Względy finansowe oraz znaczny stopień skomplikowania tych spraw i ich społeczna drażliwość powodują, że sprawa reprywatyzacji nie ruszyła z miejsca.
– Mamy w tym wypadku do czynienia z typowym przypadkiem prawniczego węża morskiego: wszyscy wiedzą, że taki stwór istnieje, niektórzy go nawet podobno widzieli, ale spotkania z nim wszyscy woleliby raczej uniknąć i czynią wszystko w tym kierunku. Kolejne deklaracje i zacne programy wyborcze tego nie zmienią. Weryfikacja szczytnych intencji może być tylko jedna: uchwalenie i doprowadzenie do wejścia w życie ustawy reprywatyzacyjnej, jakkolwiek byłaby ona nazwana – mówi Krzysztof Góralczyk, partner w kancelarii Góralczyk Rychlicki Boroń. Jego zdaniem mogłaby ona przewidywać zwrot majątku w naturze w tych sytuacjach, w których nie nastąpiły nieodwracalne skutki prawne (z zachowaniem zasady rozliczenia nakładów), a także procentowo ustaloną rekompensatę finansową dla byłych właścicieli.
Zdaniem ekspertów przeprowadzenie reprywatyzacji jest coraz pilniejsze, gdyż dalsza zwłoka naraża budżet na dodatkowe koszty.
– Jest pewne, że osoby, którym odebrano majątki z rażącym naruszeniem prawa, będą wygrywały sprawy przed sądami, co w coraz większym stopniu będzie obciążało Skarb Państwa. Trzeba również pamiętać, że zasadą jest, iż jeśli do jakiegokolwiek majątku zostaje zgłoszone roszczenie reprywatyzacyjne, jest on „zablokowany”, co utrudnia np. inwestycje – mówi adwokat Roman Nowosielski. Nieuregulowanie spraw własnościowych zniechęca potencjalnych inwestorów i – jak wskazuje głośnia sprawa warszawskich Złotych Tarasów (gdzie rozpoczęto inwestycje mimo roszczeń) – może rodzić dotkliwe konsekwencje.
Coraz bardziej realna staje się też perspektywa przegrania przez Polskę spraw w Trybunale Strasburskim o roszczenia reprywatyzacyjne.