W ubiegłym roku nastąpił wysyp ofert biur na podnajem.
Np. w Warszawie latem 2009 r. firmy przeznaczyły niemal 60 tys. mkw. zajmowanej dotąd powierzchni na wynajem, co stanowiło – jak podaje Warsaw Research Forum – ok. 1,6 proc. całej stołecznej podaży. Natomiast dziś jest to ok. 30 tys. mkw. biur, czyli 0,9 proc. podaży.
– Poprawa kondycji gospodarki i silniejszy popyt z tym związany doprowadził do znacznego spadku podaży ofert podnajmu. Wolne biura albo zostały podnajęte, albo wycofane z rynku z powodu rosnących potrzeb samego najemcy – tłumaczy Katarzyna Lipka, analityk w zespole doradztwa i badań w DTZ.
W ubiegłym roku powierzchnia na podnajem miała atrakcyjne ceny. Dlatego stanowiła silną konkurencję dla biur wynajmowanych bezpośrednio przez właścicieli budynków. Liczba transakcji dotyczących podnajmu wzrosła zwłaszcza na początku tego roku, mimo iż przeważnie trzeba wyłożyć dodatkowe pieniądze na adaptację biura.
– Jednak niższe stawki oraz elastyczny okres najmu, często krótszy niż standardowe trzy – pięć lat u właściciela budynku, sprawiły, że najbardziej atrakcyjne powierzchnie podnajęto. Do wzięcia pozostały głównie biura, które są najmniej ustawne lub wymagają nakładów na zmianę aranżacji, co przy krótszym okresie najmu nie ma ekonomicznego uzasadnienia – tłumaczy Tomasz Subocz, starszy negocjator z działu wynajmu powierzchni biurowych w King Sturge.