Dzięki wprowadzeniu przez wojewodę w 2007 r. obszaru ograniczonego użytkowania (OOU) warszawiacy mieszkający przy lotnisku mogli domagać się od Polskich Portów Lotniczych odszkodowań z powodu hałasu i zanieczyszczenia środowiska, a co za tym idzie – spadku wartości ich nieruchomości.
Na taki krok zdecydowało się ok. 200 osób. Po odrzuceniu wniosków przez PPL skierowały pozwy do sądu. Podczas gdy sprawy sądowe były w toku, rok temu Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że rozporządzenie wojewody straciło moc.
– I mieszkańcy przegrywali sprawy w pierwszej instancji. Dopiero gdy zbliżał się wyrok sądu apelacyjnego, sędziowie zawieszali postępowania – mówi Barbara Szulc ze Stowarzyszenia Mieszkańców Obszaru Ograniczonego, która od lat walczy z PPL o odszkodowanie. – Złożyłam apelację, ale części mieszkańców nie było na to stać, bo koszt wpisu sądowego jest kwestią kilkunastu tysięcy.
Dodatkowo przed sądem trzeba udowodnić, że z powodu działalności lotniska wartość nieruchomości spadła (średnio o 200 – 300 tys. zł).
Co więcej, w obszarze ograniczonego użytkowania nie można budować żadnych szkół, przedszkoli czy szpitali. Gdy jest on zniesiony, ograniczenia znikają.