Z ostatniego rankingu kredytów na nowe mieszkanie wynika, że trudniej będzie dostać z banku pieniądze na lokal od dewelopera niż na używane „M"? Dlaczego, skąd bierze się takie ostrożne podejście banków?
Aleksandra Łukasiewicz: W przypadku kupna używanego mieszkania, przed udzieleniem kredytu bank sprawdza, czy mieszkanie nie jest zadłużone lub czy nie jest na nim np. ustanowiona służebność oraz weryfikuje jego wartość.
Zakup lokalu od dewelopera najczęściej oznacza, że nabywamy nieruchomość w trakcie budowy. Bank ocenia więc również wiarygodność dewelopera obok stanu prawnego lokalu i jego wartości.
Kryteria stawiane przez banki są różne: niektóre wymagają określonego stanu zaawansowania prac, inne doświadczenia w branży. Część instytucji posiada wewnętrzne listy zweryfikowanych deweloperów. Oznacza to, że czym mniejszy stan zaawansowania i mniej znany i doświadczony deweloper, tym banków zainteresowanych kredytowaniem zakupu mieszkania od takiej firmy będzie mniej.
Takie ostrożne podejście bierze się z obawy banków przed ryzykiem upadłości i niezakończenia inwestycji. Osłabienie koniunktury na rynku nieruchomości, wydłużony czas sprzedaży i zapasy niesprzedanych mieszkań powodują, że to ryzyko stało się realniejsze. A jego zmaterializowanie oznacza niekomfortową sytuację, w której klient musi spłacać kredyt za lokal, który nie został zbudowany, a bank nie ma zabezpieczenia kredytu.