Zdaniem Jarosława Jędrzyńskiego, analityka portalu RynekPierwotny.com, największym problemem przy planowaniu i budowie dużych osiedli jest ustalenie, kto odpowiada za budowę dróg dojazdowych – publicznych i wewnętrznych.
– Samorządy często albo nie mają pieniędzy na infrastrukturę drogową, albo nie chcą ponosić takich kosztów i przerzucają je na inwestorów – zauważa Jędrzyński. – Jeżeli osiedle ma powstać na niezagospodarowanym terenie, co się często zdarza w przypadku wieloetapowych inwestycji, to gminy często uzależniają wydanie deweloperowi pozwolenia na budowę od sfinansowania przez niego publicznej drogi dojazdowej do osiedla oraz bezpłatnego przekazania jej gminie, wraz z działkami, na której została wybudowana – dodaje. Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, jeżeli droga dojazdowa jest zaplanowana jako publiczna, to obowiązek jej wybudowania spoczywa na gminie. – Stąd wniosek, że deweloperzy nie muszą budować takiej infrastruktury drogowej. Tymczasem gminy powołują się na ustawę o drogach publicznych, która mówi, że za budowę lub przebudowę dróg publicznych, związanych z inwestycją niedrogową, odpowiada inwestor tego przedsięwzięcia – tłumaczy Jędrzyński. – Przepisy są niejednoznaczne. Wejście w spór z gminą oznacza dla dewelopera stratę czasu i pieniędzy – dodaje. Zgodnie z przepisami inwestor – właściciel działek ma obowiązek budowy dróg wewnętrznych. I tego zapisu firmy nie kwestionują. –
31,1 tysięcy Budowę tylu mieszkań rozpoczęli deweloperzy na terenie całego kraju w pierwszych ośmiu miesiącach roku – podaje GUS
Najlepszym sposobem uniknięcia kłopotów jest ustalenie, jeszcze przed zakupem gruntów, jakie reguły stosuje gmina – ocenia analityk. Zbigniew Juroszek, prezes spółki Atal, ocenia, że przy budowie wielkich osiedli problem stwarzają wydłużające się procedury pozyskiwania niezbędnych dokumentów. Każda inwestycja, która ma garaż o powierzchni powyżej 5000 mkw., wymaga decyzji środowiskowej, a jej uzyskiwanie może trwać kilka miesięcy. Trudno jest więc ustalić termin rozpoczęcia realizacji projektu – mówi Zbigniew Juroszek. Dodaje, że specyfika rynku sprawia, że dziś realizowanych jest niewiele nowych, dużych inwestycji, choć to one są najbardziej opłacalne dla inwestorów. Prezes potwierdza, że miasto często wymaga od inwestora dobudowania lub przebudowania istniejącej drogi czy chodnika. – W większości przypadków jest to uzasadnione i spełniamy te warunki. Zdarzają się jednak próby wymuszenia na inwestorze nieuzasadnionej budowy czy przebudowy infrastruktury. Staramy się minimalizować to ryzyko już przy zakupie gruntu – mówi prezes Juroszek.
Małgorzata Ostrowska z J.W. Construction Holding, ocenia, że poważnym problemem dla deweloperów jest także brak planów zagospodarowania. – Oznacza to długi czas oczekiwania na pozwolenia na budowę, które mogą być w każdym momencie oprotestowane. Opóźnia to termin rozpoczęcia prac. Urzędnicy wymagają coraz więcej dokumentacji, raportów środowiskowych. Ilość formalności rośnie, a czas oczekiwania na decyzję się wydłuża – potwierdza Małgorzata Ostrowska.