Ile za mieszkanie z licytacji

Lokale na komorniczych aukcjach to łakomy kąsek dla inwestorów. Można na nich zarobić kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Aktualizacja: 12.11.2013 19:12 Publikacja: 12.11.2013 15:59

Ile za mieszkanie z licytacji

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

Na komornicze licytacje trafia coraz więcej mieszkań. – Są to stare i nowe, duże i małe lokale, zadłużone i w spółdzielniach mieszkaniowych, i w bankach – mówi Katarzyna Brzezińska z Grupy Emmerson. – Najniższa cena, za którą można kupić nieruchomość na pierwszej licytacji, to trzy czwarte sumy oszacowania. Na drugiej licytacji jest to dwie trzecie tej sumy.

Co psuje rynek

W listopadzie pod młotek trafi np. 52,5-metrowe, dwupokojowe mieszkanie przy ul. Bogusławskiego na warszawskich Bielanach, wycenione na 310 tys. zł. Cena wywoławcza to 232,5 tys. zł, czyli trzy czwarte kwoty oszacowania.

Licytowana ma być także 28,5-metrowa kawalerka (lokal spółdzielczy własnościowy) przy ul. Włościańskiej w Warszawie. Wartość mieszkania to 181,3 tys. zł. Cena wywoławcza to 136 tys. zł. W Krakowie można powalczyć np. o 32,4-metrową kawalerkę przy ul. Mackiewicza. Lokal został wyceniony na 161,3 tys. zł. Cena wywoławcza w pierwszej licytacji wynosi 121 tys. zł. Przykłady można mnożyć.

232 tys. zł cena wywoławcza 52,5-metrowego mieszkania przy ul. Bogusławskiego w Warszawie. Wartość lokalu: 310 tys. zł

Zdaniem Marka Kiełpikowskiego, szefa bydgoskiej agencji Arenda M. Kiełpikowski, większa liczba mieszkań z licytacji destabilizuje rynek. – Kupujący mieszkania np. od komorników nie wprowadzają się do nich, tylko nimi handlują. Załóżmy, że ktoś chce sprzedać mieszkanie za rynkową cenę 250 tys. zł. W tym samym czasie organizowana jest licytacja podobnego lokalu, który rzeczoznawca wycenił także na ćwierć miliona zł. Cena na licytacji to nie stawka z operatu, ale dwie trzecie kwoty. Komornik sprzedaje więc nieruchomość za 167 tys. zł – tłumaczy Marek Kiełpikowski. – W kolejnym etapie handlarz mieszkaniami kupiony na licytacji lokal remontuje najtańszymi materiałami. Powiedzmy, że wyda 20 tys. zł. Doliczy zysk w wysokości np. 30 tys. zł i wystawi mieszkanie za 217 tys. zł. Jakim sposobem ktoś ma sprzedać podobne mieszkanie za 250 tys. zł, skoro pojawia się tańszy, świeżo po remoncie? – pada pytanie.

Paweł Zeliaś, szef firmy Salondomow.pl, ocenia, że licytacje komornicze wymagają sporej wiedzy i doświadczenia od kupujących. – To trudne transakcje. Mimo że mieszkania z licytacji wydają się okazją, kupujący musi się liczyć się z zagrożeniami. Dłużnik – właściciel nieruchomości – rzadko jest zainteresowany sprzedażą i wszelkimi sposobami utrudnia przebieg licytacji, kwestionuje wycenę nieruchomości, nie udostępnia mieszkania do obejrzenia, nie wymeldowuje się z niego dobrowolnie – wylicza Paweł Zeliaś. Opowiada, że na licytacji komorniczej kupował dla klienta 55-metrowy lokal przy ul. Międzynarodowej w Warszawie, w którym mieszkał zadłużony lokator  – Zaniedbane mieszkanie zostało sprzedane na drugiej licytacji, za dwie trzecie ceny z operatu. Transakcja, łącznie z wymeldowaniem lokatora, trwała ok. 12 miesięcy. Po przeprowadzonym remoncie i sprzedaży, co zajęło kolejne cztery miesiące, klient zarobił ok. 20 proc. netto, czyli ok. 40 tys. zł. Biznes wymaga jednak prawniczej wiedzy, obeznania w procedurach komorniczych, a często także bezwzględności w stosunku do lokatorów. To mało wdzięczne zajęcie – mówi Paweł Zeliaś.

Oferty frankowiczów

Na rynku pojawiają się także zadłużone mieszkania, które chcą sprzedać właściciele, zanim zapuka komornik. – Często są to lokale kupowane na kredyt. Sprzedaż może rozwiązać problem pod warunkiem, że kwota, którą możemy uzyskać, pozwoli spłacić zadłużenie – mówi Jarosław Mikołaj Skoczeń z firmy Emmerson. Dodaje, że problem zaczyna się przy próbach sprzedaży nieruchomości kupionych na tzw. górce cenowej, przy niskim kursie franka. – Pieniądze, jakie możemy dostać, nie pokryją długu obciążającego hipotekę lokalu – wyjaśnia Skoczeń. Podkreśla, że lepiej jednak sprzedać nieruchomość przed licytacją, bo daje to szansę na uzyskanie znacznie wyższej kwoty. – Do naszej firmy trafiają domy i duże mieszkania, które zostały kupione na fali entuzjazmu, bez rzetelnej kalkulacji dochodów do wydatków – mówi przedstawiciel Emmersona.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora a.gawronska@rp.pl

Na komornicze licytacje trafia coraz więcej mieszkań. – Są to stare i nowe, duże i małe lokale, zadłużone i w spółdzielniach mieszkaniowych, i w bankach – mówi Katarzyna Brzezińska z Grupy Emmerson. – Najniższa cena, za którą można kupić nieruchomość na pierwszej licytacji, to trzy czwarte sumy oszacowania. Na drugiej licytacji jest to dwie trzecie tej sumy.

Co psuje rynek

Pozostało 90% artykułu
Nieruchomości
Warszawa. Skanska sprzedała biurowiec P180 za 100 mln euro
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Nieruchomości
Rynek luksusowych nieruchomości ciągle rośnie. Rezydencja za 50 mln zł
Nieruchomości
Korona Legionowa na półmetku
Nieruchomości
Invesco Real Estate kupuje nowy hotel na Wyspie Spichrzów
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Nieruchomości
Trei wybuduje mieszkania w Milanówku. Osiedle na poprzemysłowym terenie