Powstałe przy wsparciu rosyjskiego oligarchy schronisko dla psów jest podjętą w ostatniej chwili próbą ratowania bezpańskich zwierząt, skazanych na karę śmierci. Władze zażądały bowiem oczyszczenia ulic przed uroczystością otwarcia igrzysk. Pomimo że miasto twierdzi, że psy mogą być zdziczałe i niebezpieczne, to doniesienia o ich pogromie wzbudziły oburzenie wśród obrońców praw zwierząt.
Psy ratuje organizacja charytatywna "Dobra wola", finansowana przez Olega Deripaskę, jednego z rosyjskich miliarderów. W wiosce olimpijskiej kursuje teraz psia karetka pogotowia, wyłapująca zwierzęta i przewożąca je do schroniska, które tak naprawdę jest slumsem psich bud pod gołym niebem na zboczu jednego ze wzgórz otaczających miasto.
W leżącym w sąsiedztwie cmentarza, na samym końcu zaniedbanej drogi, pozbawionym bieżącej wody i elektryczności schronisku jest teraz około 80 zwierząt, w tym około tuzin szczeniąt.
Lokalni obrońcy praw zwierząt twierdzą, że większość bezdomnych psów to były szczenięta i psie podrostki, porzucone przez rodziny, których domy i posesje zostały wyburzone w ciągu ostatnich paru lat, by zrobić miejsce na obiekty olimpijskie, i które przenosiły się do nowych mieszkań w blokach, gdzie trzymanie zwierząt jest często niepożądane. Wolontariusze z "Dobrej Woli" mają nadzieję, że sportowcy i kibice przybyli na igrzyska będą chcieli adoptować zwierzęta.
Rzecznik Putina w wywiadzie dla radia stwierdził, że Soczi walczy z problemem bezdomnych psów. - To prawda, że jest ich więcej niż w innych miastach. Wyjaśnienie jest proste. Kiedy realizuje się wielki projekt budowlany, psy i szczenięta zawsze się kręcą przy robotnikach w poszukiwaniu jedzenia. Teraz robotnicy wyjechali, a psy, niestety, pozostały - tłumaczył.