Firmy deweloperskie nie ustają w poszukiwaniach gruntów pod osiedla. - Od czterech - pięciu kwartałów mamy do czynienia z dużym wzrostem wolumenu transakcji - zauważa Jarosław Jędrzyński, analityk portalu RynekPierwotny.com. - Wpływ na to ma ożywienie koniunktury na pierwotnym rynku mieszkaniowym, wynikające z rekordowego wzrostu sprzedaży mieszkań.
Tańsze na peryferiach
Potwierdzają to firmy deweloperskie. – Hossa na rynku sprawia, że deweloperzy planują budowę kolejnych osiedli. Zwiększoną liczbę transakcji na rynku gruntów obserwujemy od początku roku - mówi Reuven Havar, dyrektor generalny Atlas Management Company. - Z naszego warszawskiego doświadczenia wynika, że kupowane są zarówno grunty blisko centrum, jak i na obrzeżach, gdzie mogą powstawać mieszkania z segmentu popularnego, spełniające kryteria programu "Mieszkanie dla młodych" - dodaje.
Małgorzata Ostrowska z J.W. Construction Holding ocenia, że największe zainteresowanie klientów budzą inwestycje w popularnych, modnych dzielnicach dużych miast. - Chcąc budować mieszkania z segmentu premium deweloper wybiera najbardziej prestiżowe dzielnice. By zbudować mieszkania o podwyższonym standardzie, szuka połączenia dobrej lokalizacji i atrakcyjnej ceny - mówi dyrektor.
Sławomir Horbaczewski, prezes zarządu spółki Wikana, przyznaje, że ostatnie miesiące 2013 r. i pierwsze półrocze tego roku upłynęły pod znakiem zakupów gruntów oraz rozpoczynania kolejnych inwestycji. - Firmy, które wyprzedały lokale, musiały szybko uzupełnić ofertę - tłumaczy Sławomir Horbaczewski. Zauważa, że deweloperzy wyruszyli na zakupy gruntów nie tylko do stolicy, ale także do największych miast regionalnych. - Zainteresowaniem cieszą się niedrogie działki na obrzeżach. Najwięcej transakcji jest realizowanych na warszawskiej Białołęce, wrocławskich Krzykach, gdańskim Chełmie czy krakowskim Podgórzu - wylicza prezes Wikany.
Zdaniem Reuvena Havara atrakcyjnych działek poprzemysłowych, położonych blisko centrum, które wracają na rynek w wyniku zmian urbanistycznych, nie brakuje w Warszawie. Tereny te są łakomym kąskiem dla deweloperów. - Nie widać jednak oznak, by trend kupowania gruntów na zapas, jaki znamy z czasów sprzed zapaści rynku nieruchomości w 2008 r., miał się powtórzyć - ocenia Reuven Havar. - W ostatnich latach deweloperzy mieli problem z wykorzystaniem działek, które zgromadzili przed kryzysem. Poza tym, analitycy nie prognozują znacznego wzrostu cen ziemi, który mógłby motywować deweloperów do zakupów na przyszłość. Spodziewam się, że banki ziemi deweloperów mieszkaniowych będą skromne, a zakupione działki będą możliwie szybko zabudowywane - prognozuje.