Tadeusz i Anna S. kupili od Leona i Moniki Z. (imiona fikcyjne) działkę z stojącym tam od kilkudziesięciu lat domem. W internetowych ogłoszeniach oferujących nieruchomość, sprzedający zapewniali, że w 2010 r. został przeprowadzony generalny remont domu i obecnie nie wymaga on żadnych nakładów, jest gotowy do zamieszkania od zaraz, suchy, czysty i zadbany.
Zanim doszło do zawarcia umowy kupujący kilkakrotnie przebywali na nieruchomości i oglądali posadowiony na niej dom, w tym piwnicę, w której nie dostrzegli wilgoci, a Anna S. wraz z architektem ustalała możliwość usunięcia jednej ze ścianek.
Co było pod tapetami
Już po zawarciu umowy, podczas wizyty robotnika, który miał zdemontować jedną ze ścianek i odświeżyć pomieszczenia, po odsunięciu mebli, odklejeniu tapety z części ścian budynku i częściowym demontażu płyty kartonowo-gipsowej obkładającej ścianę w jednym z pokoi, wyszło na jaw znaczne zawilgocenie i zagrzybienie ścian. Stan ten potwierdził w wydanej opinii technicznej rzeczoznawca zamówiony przez Tadeusza i Annę S.
Następnie prawnik nowych właścicieli domu zawiadomił poprzednich właścicieli o ujawnionych wadach budynku, jednocześnie zarzucając im zatajenie tych wad.
Leon i Monika Z. zaprzeczyli, aby zatajali wady. Wyjaśnili, że przed zakupem nieruchomość była wielokrotnie oglądana przez kupujących. Ojciec Tadeusza S. miał dowiedzieć się, że drenaż budynku nie był wykonywany, ściany w sypialni zostały wyklejone tapetami podczas gruntownego remontu, natomiast sami kupujący mieli świadomość co do wieku budynku, braku jego ogrzewania i użytkowania tylko w okresie letnim.