Projekt wchodzący w skład rynkowej części pakietu mieszkaniowego ma zwiększyć podaż gruntów inwestycyjnych oraz skrócić kolejkę oczekujących na mieszkanie w gminie. Prace nad nim trwają w Sejmie.
Polski Związek Firm Deweloperskich (PZFD) ocenia propozycję pozytywne, ale ma też zastrzeżenia. – Doceniamy, że rząd uwzględnił przedstawiane od dawna przez nas postulaty, że dla sprawnej realizacji programów mieszkaniowych ważne jest, by w pierwszej kolejności uwolnić potencjał inwestycyjny gruntów gminnych zwłaszcza teraz, w czasie pandemii – mówi Przemysław Dziąg z PZFD.
Jego zdaniem diabeł tkwi jednak w szczegółach. Chodzi m.in. o rozwiązania projektu dotyczące ceny metra kwadratowego mieszkania.
Nowe przepisy przewidują bowiem, że najpierw rady gmin będą decydowały, czy chcą przeznaczyć swoje działki budowlane na sprzedaż w zamian za pulę mieszkań od inwestora. Jeżeli się na to zdecydują, określą podstawowe wymagania dla mieszkań z puli, tj. minimalną liczbę, rodzaj, standard oraz cenę w przeliczeniu na 1 mkw. według średniego wskaźnika przeliczeniowego w rozumieniu ustawy o pomocy państwa w ponoszeniu wydatków mieszkaniowych w pierwszych latach najmu mieszkania.
– Cena metra odtworzeniowego jest niższa od ceny rynkowej. Przy jej ustalaniu pod uwagę bierze się inwestycje towarzystw budownictwa społecznego oraz spółdzielni mieszkaniowych. Oba te podmioty budują na własnych gruntach i nie uwzględniają kosztów poniesionych na nabycie gruntu. Nie uwzględnia się również w niej budownictwa jednorodzinnego czy kosztów ponoszonych na utrzymanie nieruchomości czy administrację – wylicza Przemysław Dziąg.