Wakacje sprzyjają podróżom po kraju. A kiedy jesteśmy w podróży, to szukamy czegoś szczególnego, miejsca, w którym chcemy się zatrzymać choćby na chwilę lub gdzie moglibyśmy przenocować. A to jest też ważne dla lokalnej ekonomii. Bo w końcu turystyka, według Renaty Seweryn z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, to 4,34 proc. PKB, ale niestety z dynamiką wzrostu znacznie mniejszą aniżeli w przypadku innych działów gospodarki.
Co więcej, jesteśmy w ogonie Europy, jeżeli chodzi o jej udział w PKB, a także o dynamikę wzrostu. A przecież według Marka W. Kozaka z Uniwersytetu Warszawskiego, znakomitego propagatora rozwoju lokalnego, turystyka powinna być jednym z jego instrumentów, bo to w Polsce 4532 obiekty zabytkowe, takie jak zamki, dwory i pałace.
Te dane są zbliżone do informacji z Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Ale o ile łatwiej znaleźć obiekty rejestrowane i poddane ochronie zabytków na stronach internetowych tej instytucji, poprzednio działającej pod nazwą KOBiDZ, o tyle trudniej znaleźć w gminnej ewidencji zabytków obiekty, które warto byłoby zwiedzić. A przecież to stare szkoły, piękne młyny, małe kuźnie, a czasem stare stodoły. To obiekty, które często są przez obecnych właścicieli przebudowywane lub nawet odbudowywane z pietyzmem dla ich historii i tradycji miejsca.
A użytkowane często turystycznie, są przykładami takiej mikrorewitalizacji krajobrazu polskiego. Dobrze byłoby je znaleźć na stronach internetowych gminy, a jeszcze lepiej, gdybyśmy mogli je znaleźć, podróżując gminnymi drogami poprzez system oznakowania tradycyjnymi już w Europie brązowymi drogowskazami. Bo te duże obiekty zabytkowe już są oznaczone i tak jak w innych krajach europejskich możemy je łatwo znaleźć. Ale jest też naturalny lęk ze strony właściciela: dlaczego jego budynek ma być wpisany do gminnej ewidencji zabytków?
Bo z tego tylko kłopoty, bo będzie problem z przebudową czy rozbudową takiego budynku, a korzyści żadne, bo nawet nie zawsze obniżony podatek od nieruchomości. A przecież mogłaby być minidotacja na przebudowę ogrodzenia, zmianę stolarki czy wprowadzenie lepszego ogrzewania lub może na lokalną oczyszczalnię ścieków, na wydrukowanie lokalnego folderu czy mapki okolicy. Warto byłoby zadbać o te mikrozabytki. A może warto też znaleźć odrębną formułę prawną ich funkcjonowania. Niekoniecznie nastawioną na ochronę, ale na włączanie takich obiektów do żywej tkanki gospodarki lokalnej. Przecież ich właściciele już udowodnili, że zależy im na utrzymaniu swoich siedzib jako miejsc tradycji.