Porządki w tej branży chcą zrobić posłowie pracujący nad projektem nowelizacji ustawy o gospodarce nieruchomościami. Boom na rynku nieruchomości doprowadził bowiem do sytuacji patologicznych. Niemający konkurencji pośrednicy zaczęli pobierać nawet 3 proc. prowizji od wartości mieszkania, i to od obu stron transakcji. W efekcie jeżeli Jan Kowalski sprzedawał mieszkanie za 400 tys. zł, do kieszeni pośrednika wpływało nawet 24 tys. zł. W Warszawie stałą praktyką niektórych agencji jest przerzucanie pełnych kosztów pośrednictwa na stronę kupującą. Dzieje się tak, kiedy sprzedający nie chce się zgodzić na zapłatę prowizji. Ta wliczana jest wtedy do ceny oferowanego mieszkania. W ten sposób niczego nieświadomy kupujący płaci pośrednikowi podwójnie. Tak duża suma, połączona jeszcze z opłatami notarialnymi, może podnieść cenę mieszkania nawet o10 proc.
W opinii posłów pracujących nad nowymi przepisami korporacje zawodowe niechętnie dopuszczają nowe osoby do zawodu.
- Bardzo trudno zdać egzamin końcowy, po którym otrzymuje się licencję - twierdzi poseł Michał Wojtkiewicz, przewodniczący podkomisji, która zajmuje się projektem. -Doszliśmy więc do wniosku, że trzeba z niego zrezygnować i dać szansę zainteresowanym pracą w tych zawodach, bo tymczasem licencjonowani zarządcy oraz pośrednicy robią wszystko, by nie mieć zbyt dużej konkurencji. Skorzystają też na tym klienci - ocenia.
Projekt nowelizacji zakłada, że przyszły zarządca lub pośrednik będzie musiał, tak jak dzisiaj, skończyć studia wyższe magisterskie, a gdy nie miały nic wspólnego z gospodarką nieruchomościami, to także podyplomowe o odpowiednim kierunku (pośrednictwo lub zarządzanie).
Posłowie nie chcą do zawodu dopuścić osób ze średnim wykształceniem. Obecnie mogą się jeszcze starać o licencję, ale tylko do daty wejścia wżycie nowelizacji. Potem muszą iść na studia. Po zdobyciu dyplomu będzie czekać jeszcze praktyka.