Reklama

Co po mieszkaniowym boomie

Przez pięć lat wzrostowego trendu firmy mogły relatywnie łatwo zwiększać sprzedaż. Na stygnącym i pełnym wyzwań rynku będzie zdecydowanie trudniej o stabilne wyniki.

Publikacja: 27.11.2018 20:00

Sokolska 30 Towers, inwestycja Atalu w Katowicach

Sokolska 30 Towers, inwestycja Atalu w Katowicach

Foto: materiały prasowe

Kontrolowany przez rodzinę Juroszków giełdowy Atal, działający na siedmiu rynkach, w 2018 r. spodziewa się sprzedać mniej więcej tyle mieszkań, co w 2016 r. Wtedy nabywców znalazło ponad 2,4 tys. lokali. W rekordowym ubiegłym roku sprzedaż wyniosła 2,77 tys., a po trzech kwartałach tego roku 1,8 tys. Natomiast w 2019 r. Atal spodziewa się ponownego wzrostu sprzedaży.

Urzędniczy hamulec

– Polska gospodarka się rozwija, płace rosną, jest strukturalny niedobór mieszkań. Jesteśmy realistami, rynek będzie raz lepszy, raz gorszy, ale nie spodziewamy się kryzysu i tąpnięcia – powiedział Mateusz Juroszek, wiceprezes Atalu, na konferencji poświęconej wynikom po trzech kwartałach. – Nie wyobrażam sobie, by przyszedł czas, aby sprzedaż skurczyła nam się do 800 lokali. Mamy potencjał, by dojść do sprzedaży 3–3,5 tys. rocznie. Stopy procentowe zaczną w końcu rosnąć, ale nie sądzimy, by banki nagle zakręciły kurek z pieniędzmi. Polacy bardzo dobrze spłacają kredyty hipoteczne – dodał.

Menedżer podkreślił, że aktualnie popyt na mieszkania jest wciąż wysoki. Co prawda po trzech kwartałach sprzedaż skurczyła się o prawie 12 proc., ale jest to bardziej efekt poślizgu z wprowadzaniem inwestycji do sprzedaży niż spadek zainteresowania klientów czy brak akceptacji dla wzrostu cen mieszkań.

– Jeśli chodzi o uzyskiwanie pozwoleń administracyjnych – na budowę czy użytkowanie – sytuacja cały czas się pogarsza, co dodatkowo wzmocniły wybory samorządowe. W Krakowie ograniczyliśmy aktywność, bo skala ryzyka jest tam gigantyczna. W III i IV kwartale wprowadzamy do oferty inwestycje, z którymi chcieliśmy wystartować jeszcze w I półroczu – wskazał Juroszek. – O popycie niech świadczy przykład najnowszej inwestycji w Katowicach: pierwszego dnia sprzedaliśmy 16 proc. z 282 lokali, przy cenie 8,5 tys. za mkw., wcale nie niskiej jak na Katowice – dodał.

Juroszek podkreślił, że Atal stara się mniej agresywnie niż konkurencja podnosić ceny mieszkań. – Zwyżki są kilkuprocentowe, by skompensować wzrost kosztów wykonawstwa, mamy jeszcze margines. Wiele firm narzeka jednak, że dochodzi już do sufitu, jeśli chodzi o możliwości wprowadzania dalszych podwyżek. Klienci nie będą przecież akceptować wzrostu cen w nieskończoność – powiedział wiceprezes.

Reklama
Reklama

Atal ma własnego generalnego wykonawcę i niskie na tle branży koszty ogólnego zarządu. Juroszek podkreśla też, że średnia cena zakupu gruntów w banku ziemi to 812 zł na mkw. możliwej do wybudowania powierzchni mieszkalnej, podczas gdy w Warszawie stawki sięgają nawet 2 tys. zł.

Dywidendowe żniwa

Po trzech kwartałach Atal przekazał klientom 2,31 tys. lokali, o 36 proc. więcej niż rok wcześniej. W takim samym tempie urosły przychody, do 878 mln zł. Marża brutto ze sprzedaży sięgnęła 27,1 proc.

– Chcemy utrzymywać rentowność rzędu 25–28 proc. – powiedział Juroszek.

Z harmonogramu robót wynika, że potencjał przekazań w tym roku to 2,71 tys. lokali plus 266 mieszkań gotowych, z czego realnie do klientów powinno trafić 2,5 tys. wobec 2,31 tys. rok wcześniej. Podobnie może być w przyszłym roku – tu kalendarz sugeruje potencjał wydań z kończonych projektów na 2,22 tys. lokali. W 2020 r. to aż 3,54 tys. – chodzi o inwestycje w większości już rozpoczęte.

– Biznes deweloperski jest przewidywalny i policzalny. Przy obecnym kursie stopa dywidendy w 2019 r. sięga około 15 proc. To pokazuje, jak niedowartościowana jest firma, biorąc pod uwagę wyniki – zaznaczył Juroszek.

Reklama
Reklama

Obraz rynku

Eksperci firmy REAS prognozują, że w 2018 r. sprzedaż mieszkań w sześciu największych aglomeracjach skurczy się o 14 proc., do ponad 62 tys. Przez pięć poprzednich lat sprzedaż rosła w tempie prawie 19 proc. średniorocznie, by w 2017 r. dojść do rekordowego poziomu 72,8 tys.

Zdaniem analityków REAS nadchodzący rok będzie kontynuacją trendu spadkowego. Sprzedaż jest coraz niższa przede wszystkim dlatego, że zmniejsza się podaż lokali – to skutek coraz wyższych kosztów wykonawstwa i gruntów, a także poślizgów przy otrzymywaniu pozwoleń.

Ponadto część firm celowo zmniejsza tempo sprzedaży, by móc elastycznie podnosić ceny lokali w ślad za rosnącymi kosztami.

Po trzech kwartałach notowani na GPW deweloperzy pokazali bardzo zróżnicowane wyniki – część była w stanie zwiększyć sprzedaż o nawet 20–60 proc., część zanotowała spadki rzędu 20–40 proc.

Na razie firmy księgują zyski z przekazań lokali sprzedanych w poprzednich latach, jeszcze sprzed skoku kosztów. Dlatego prymusi na koniec września chwalili się marżami brutto ze sprzedaży rzędu nawet 31–37 proc.

Nieruchomości
Używane mieszkania wróciły do łask kupujących
Nieruchomości
Bitwa o najlepsze biura. Najsłabsze obiekty wypadną z rynku
Nieruchomości
Rynek nieruchomości dwa lata po powołaniu rządu. Ile dowiozły ministerstwa?
Nieruchomości
Czy będą kolejki u notariuszy
Nieruchomości
Czy to już czas na zakup mieszkania? Nie brakuje pesymistów
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama