Na tak postawione pytanie analitycy najpierw wyliczają długą listę warunków i zależności, a ostateczna konkluzja zazwyczaj zaczyna się od słów: „to zależy...”. I okazuje się, że to zależy od bardzo wielu czynników.
Porównania atrakcyjności zakupu nieruchomości wakacyjnej nad polskim i hiszpańskim morzem dokonali analitycy Home Broker. – Gdańsk, pod względem infrastruktury oraz wielkości, możemy porównać z hiszpańskim Alicante. W obu tych miastach ceny nieruchomości są podobne. W jednym i drugim średnia cena mkw. to ok. 6,5 tys. zł. Alternatywą dla Kołobrzegu, gdzie cena inwestycji na Osiedlu Bałtyckim, oddalonej o 750 m od morza, to ok. 7 tys. zł za mkw., może być miejscowość Torrevieja, gdzie za apartament położony blisko morza zapłacimy ok. 8,5 tys. zł za mkw. – mówi Grzegorz Baciński, analityk rynku nieruchomości w Home Broker.
W Dziwnowie apartament w nowej inwestycji położonej 300 metrów od morza kosztuje 7,5 tys. zł za mkw. W prawie identycznej cenie możemy kupić apartament w inwestycji La Recoleta w Punta Prima, oddalonej od morza zaledwie o 100 metrów. – Zestawienie jasno pokazuje, że ceny nad Bałtykiem są porównywalne z cenami na hiszpańskim wybrzeżu Morza Śródziemnego, a czasem nawet wyższe – podkreśla Grzegorz Baciński. – Aby pozwolić sobie na apartament w Sopocie lub Juracie, trzeba liczyć się z wydatkiem rzędu 20 tys. złotych za mkw., czyli ponad milion złotych za apartament. Tymczasem w Hiszpanii wydamy na taką nieruchomość ok. 150 tys. euro, czyli ok. pół miliona złotych – dodaje.
W Hiszpanii od dewelopera kupujemy zazwyczaj lokal w pełni wykończony, do którego wystarczy wstawić meble, podczas gdy w Polsce tzw. stan deweloperski oznacza, że w mieszkaniu nie ma nawet podłóg czy białego montażu. To także trzeba uwzględnić przy porównaniu cen. Zwolennicy inwestowania w Hiszpanii podkreślają, że podróż samolotem do Hiszpanii może być krótsza niż dojazd nad polskie Wybrzeże. Z drugiej strony – wyjazd do Hiszpanii jest znacznie droższy. Poza wszystkim – zakup nieruchomości jest w Polsce łatwiejszy.
Nieruchomość wakacyjną kupuje się po to, żeby samemu z niej korzystać albo z zyskiem wynajmować, kiedy w apartamencie nie mieszkamy. W perspektywie długofalowej chodzi o zarabianie na wzroście jej wartości.