Koniec wakacji od lat jest wzmożonym okresem poszukiwania lokum przez studentów. Korzystają z tego osoby wynajmujące mieszkania. Duży popyt na takie lokale sprawia bowiem, że ceny najmu utrzymują się na stabilnym, wysokim poziomie. Według danych biura Wigro-Więch, aby wynająć kawalerkę w Warszawie, trzeba mieć przynajmniej tysiąc zł. Do tego trzeba doliczyć miesięczne opłaty eksploatacyjne. Lokale w takich cenach należą jednak do rzadkości. Miesięczne stawki za mieszkania jednopokojowe wynoszą zazwyczaj od 1,3 do 2 tys. zł.
Ceny bardzo podobnie wyglądają we Wrocławiu i Krakowie. Kiedy miesięczny czynsz dorównuje wysokości raty kredytu hipotecznego, zaczyna się problem – kupić czy wynająć?
Najtańszym mieszkaniem w Warszawie spośród wszystkich prezentowanych w serwisie Gratka.pl jest lokal na Bielanach o powierzchni 17 mkw. za 149 tys. zł. Wśród krakowskich ofert najtańsze są 34 mkw. przy ulicy Bujaka. Kosztują 125 tys. zł, czyli około 3,7 tys. zł za mkw. Według danych serwisu we Wrocławiu 37 mkw. przy ulicy Kasztelańskiej można kupić już za 90 tys. zł. Podobnie jest w Katowicach, gdzie 30 mkw. przy ulicy Hallera można nabyć za 89 tys. zł. Są to ceny ofertowe, co oznacza, że w większości przypadków podlegają negocjacjom.
– Lokale na przedmieściach bądź do generalnego remontu, czyli te najtańsze, z najniższej półki, cieszyły się w poprzednich latach dużym powodzeniem u studentów. Bywają również klienci, którzy zaznaczają, że chcą mieszkać np. jak najbliżej uczelni. Wtedy muszą się jednak liczyć z dużo większymi kosztami – podkreśla Joanna Sarnowska z agencji Bródno.
Zakup mieszkania i spłacanie przez kilkadziesiąt lat kredytu wydaje się interesującą alternatywą dla osób rozpoczynających życie w nowym mieście. Szczególnie jeśli wiedzą, że osadzą się w nim na stałe po zakończeniu nauki.