Luksy, jak nazywano luksusowe apartamentowce przed wojną, reprezentowały architekturę nowoczesną. Zwykle miały żelbetowe szkielety konstrukcyjne, geometryczne kształty, płaskie dachy, na których można było prowadzić życie towarzyskie. Hole i klatki schodowe tych bogatych kamienic pokryte były często marmurem i alabastrem.
Luksusowe kamienice miały kameralny charakter, były inwestycjami w małej skali, mieszkało w nich nie więcej niż kilkanaście rodzin, unikano w ten sposób anonimowości.
Aby spełniać standardy wygodnych apartamentowców, przedwojenne luksy miały recepcje przy wejściu, gdzie do pomocy w sprawach codziennych zatrudniany był konsjerż. Na wysokie czynsze w komfortowych domach w alei Przyjaciół, przy ulicy Bartoszewicza czy Smulikowskiego w Warszawie stać było jedynie osoby zamożne.
Wysyp luksusowych kamienic i apartamentowców nastąpił w Polsce na kilka lat przed 1939 rokiem. Luksy budowano wtedy nie tylko w stolicy, ale także we Lwowie, w Krakowie, Gdyni czy Katowicach. Dla zamożnych mieszkańców tych miast liczył się komfort, ważny był również splendor, czyli adres apartamentu, najbliższa okolica, wygląd budynku.
– Zleceniodawcy patrzyli na ręce architektom, czy nie odchodzą zbyt daleko od kanonu solidnych domów, które powinny świadczyć o zamożności i powadze. Pozwalano sobie tylko na to, co nazywamy przysłowiowo „dyskretnym urokiem burżuazji" – tłumaczy Majewski.