Wydawało się, że spór ze skarbówką o zwolnienie z PIT przy umowach deweloperskich został raz na zawsze rozstrzygnięty na korzyść podatników. Niestety po Nowym Roku problem wróci jak bumerang.
Był przełom...
Problem dotyczy Polaków, którzy muszą szybko sprzedać mieszkania czy domy. Zgodnie z ustawą o PIT, gdy odpłatne zbycie prywatnej nieruchomości finalizuje się przed upływem pięciu lat od końca roku nabycia, transakcję trzeba rozliczyć z fiskusem. Jest furtka. To zwolnienie z art. 21 ust. 1 pkt 131 ustawy o PIT. Mówiąc najprościej, przeznaczenie pieniędzy z opodatkowanego zbycia – najczęściej sprzedaży – w odpowiednim czasie na odpowiednie własne cele mieszkaniowe, pozwala uniknąć podatku lub zapłacić go mniej.
Niestety, duża grupa inwestorów znalazła się na celowniku fiskusa. To klienci, którzy podpisali tzw. umowy deweloperskie. A newralgiczne okazały się dwa lata – liczone od końca roku zbycia – na wydatkowanie pieniędzy. Fiskus uważał, że w tym czasie podatnik nie tylko powinien wydać pieniądze, ale zmieścić się ze sfinalizowaniem nabycia. Podkreślał, że przy własnościowych i spółdzielczych domach czy mieszkaniach ustawodawca stawia warunek nabycia. Ten realizuje się dopiero po ostatecznym akcie notarialnym, co potwierdzały sądy.
Wszystko zmieniło się za sprawą precedensowego wyroku NSA z 7 lutego 2018 r., który przesądził, że kwoty płacone deweloperowi na podstawie umowy deweloperskiej to wydatki – nie na nabycie np. mieszkania – ale na budowę własnego lokalu mieszkalnego (II FSK 3510/17). A w tym przypadku wystarczy wydać pieniądze w terminie.
Jak tłumaczy Przemysław Dziąg, radca prawny, ekspert Polskiego Związku Firm Deweloperskich, to, że obecnie klienci mogą spać spokojnie, potwierdza też odpowiedź prezesa NSA, do którego związek wystąpił z prośbą o skorzystanie z inicjatywy uchwałodawczej w sprawie zwolnienia z PIT przy umowach deweloperskich. Wynika z niej, że rozbieżności wymagających podjęcia uchwały nie ma, bo orzecznictwo jest obecnie jednolite i korzystne dla podatników.